Mam pewne poczucie winy. Przez ostatni tydzień, jeśli chodzi o gry, nie dobierałem sobie rozrywek zbyt ambitnie. To, że miałem dość dużo pracy i musiałem się trochę odmóżdżyć, nie jest żadnym usprawiedliwieniem. To, że nie miałem czasu, żeby głębiej wchodzić w jakąkolwiek nową grę – także. Grałem sobie prawie tylko w komercyjne hity z Ubisoft Montreal – „Assassin’s Creed 2” i „Splinter Cell: Conviction”. I byłem zachwycony. Przypomniałem sobie, czemu Ubi Montreal to jedna z moich ulubionych firm. Boże, jak dobrze sobie czasem niezobowiązująco pobiegać między ludźmi, podziwiając przepiękną grafikę, zrzucając przeciwników z dużych wysokości i słuchając panicznych okrzyków „gdzie on się podział”? Ale żeby w przyrodzie panowała równowaga, trzeba też zwrócić uwagę na gry, których produkcja kosztowała mniej i o których świat wie mniej. Taki więc będzie motyw przewodni dzisiejszego przeglądu tygodnia.
Archiwa tagu: Laser Squad Nemesis
Kwestia zaufania
Oj, to nie był mądry sektoid. Wychylił swój brzydki łeb zza marsjańskiej górki, ciekawsko się rozejrzał i mina mu zrzedła, bo stanął twarzą w twarz z Christel Zander, a może inaczej – nos w nos z ciężkim karabinem plazmowym w jej rękach. Zamiast uciekać albo strzelać (była niewielka, ale jednak szansa, że zrobi jej rysę na pancerzu), sektoid postanowił spróbować tego, co sektoidy lubią najbardziej – przejąć kontrolę nad jej umysłem. No dobrze, może umysł Christel Zander nie był najlepszej jakości, bo byli w ekipie osobnicy mniej podatni na sektoidzkie pokusy (Christel była przede wszystkim pancernym czołgiem zmiatającym z drogi wątłe ciałka wrogów), ale nie był to też umysł, który dałby sobie w kaszę pluć. Sektoid zaczął się nadymać i mrużyć oczka, a im bardziej się nadymał i mrużył oczka, tym bardziej pani Zander czerwieniała na gębie. Ostateczny efekt – nie kontrola umysłu, tylko berserkerski szał. Christel Zander rzuciła się ze swoim karabinem plazmowym na biednego sektoida. Dwa autoshoty z cięzkiej plazmy prosto w twarz. Proszę państwa, proszę sobie wyobrazić, co zostaje z sektoida, który przyjął dwa autoshoty z ciężkiej plazmy na maskę z odległości jednego pola. To nie był mądry sektoid. I nie miał szczęścia. Pamiętam to jak dziś. 15 lat temu. Moja pierwsza Cydonia.