Skanujemy: subiektywny przegląd tygodnia

Mam pewne poczucie winy. Przez ostatni tydzień, jeśli chodzi o gry, nie dobierałem sobie rozrywek zbyt ambitnie. To, że miałem dość dużo pracy i musiałem się trochę odmóżdżyć, nie jest żadnym usprawiedliwieniem. To, że nie miałem czasu, żeby głębiej wchodzić w jakąkolwiek nową grę – także. Grałem sobie prawie tylko w komercyjne hity z Ubisoft Montreal – „Assassin’s Creed 2” i „Splinter Cell: Conviction”. I byłem zachwycony. Przypomniałem sobie, czemu Ubi Montreal to jedna z moich ulubionych firm. Boże, jak dobrze sobie czasem niezobowiązująco pobiegać między ludźmi, podziwiając przepiękną grafikę, zrzucając przeciwników z dużych wysokości i słuchając panicznych okrzyków „gdzie on się podział”? Ale żeby w przyrodzie panowała równowaga, trzeba też zwrócić uwagę na gry, których produkcja kosztowała mniej i o których świat wie mniej. Taki więc będzie motyw przewodni dzisiejszego przeglądu tygodnia.

1. Kotaku donosi, że gra „Terraria” sprzedała się w czasie pierwszego tygodnia od premiery w liczbie ponad 200000 egzamplarzy, na Steamie wyprzedzając w tej kwestii „Wiedźmina 2” i „Portal 2”. „Terraria” to dość dziwna sprawa – przynajmniej jeśli chodzi o przekonanie, że rynkiem gier niezależnych rządzą jakieś bliżej nieokreślone szlachetniejsze zasady niż rynkiem gier komercyjnych. Jak się okazuje, tam, gdzie można na jakimś pomyśle nieźle zarobić, mechanizmy są zawsze te same. „Terraria” bardzo otwarcie naśladuje „Minecrafta”. W grze sterujemy wywijającym kilofem ludkiem, który zbiera najróżniejsze surowce, a potem buduje z nich coraz bardziej złożone konstrukcje i przedmioty. Podobieństwo do „Minecrafta” idzie tak daleko, że w „Terrarii” do produkcji bardziej skomplikowanych wytworów też potrzebny jest mebel nazywany „workbench”, składający się z kilku kawałków drewna. Zasadnicza różnica między „Minecraftem” a „Terrarią” jest taka, że ten drugi tytuł rozgrywa się w dwóch wymiarach, a grafika przypomina trochę platformówki z czasów SNESa. Jest też trochę więcej walki – ziemia rodzi tu nie tylko minerały, ale i coraz większe i bardziej krwiożercze potworki. Można ponarzekać, że cudownie innowacyjny „Minecraft” zaczyna rodzić kolejne klony, ale potem można sobie przypomnieć, że i sam „Minecraft” jest przeróbką gry „Infiniminer”. I spokojnie zagrać sobie w „Terrarię”, klon klonu klonu. Na ile warto – o tym pewnie niebawem na JS; muszę jeszcze troszkę pomachać kilofem, siekierką i mieczem.

 

„Terraria”. Kopanie dołków. Budowanie domków. Budowanie domków w wykopanych dołkach.

2. Najpierw Rock Paper Shotgun. Nie dałem się przekonać. Potem Indiegames. Tu się dałem zaintrygować. Bo żadna z tych stron nie daje prawie żadnych konkretów na temat przeglądarkowej gry o zakładach na wyścigach konnych: „Japan World Cup 2„. Mówią tylko:”nie znacie japońskiego? nie przejmujcie się; dacie radę. ale zobaczcie koniecznie”. Zobaczyłem. Nie znam japońskiego, nie przejmowałem się, dałem radę. Zobaczyłem kilka rzeczy, po których wciąż się nie mogę uspokoić.

 

"Japan World Cup". Intro. Dalej jest trochę ciekawiej.

3. Premiera tygodnia – „Frozen Synapse”. Minimalistyczna cyberpunkowa gra taktyczna, której udaje się coś, na czym wielu innych poległo. Jej twórcy, firma Mode7, postanowili zrobić turową grę o działaniach małego oddziału, podobną trochę do „UFO” czy innego „Jagged Alliance”, ale posługującą się systemem znanym choćby z „Combat Mission”. Gracz najpierw wydaje swoim wojakom rozkazy na najbliższe kilkanaście sekund, a potem w napięciu patrzy, co się stanie, dopiero wtedy dowiadując się, co w tym czasie postanowił wróg. I czy cudowny manewr z nagłym wyskoczeniem zza rogu nie skończy się przypadkiem tragicznie, bo żołnierz nieprzyjaciela miał czas dotrzeć do rogu naprzeciwko pół sekundy przed nami i zdążył już w naszą stronę wycelować. Było już kilka podobnych gier, takich jak choćby bardzo dobra „Laser Squad Nemesis” braci Gollopów (w Polsce wydana pod idiotycznym tytułem „UFO: Gniew Boga”), czy z różnych przyczyn prawie niegrywalna „Alfa Antiterror” firmy MistLand (opisująca  m. in. boje żołnierzy rosyjskich w Czeczenii, co sprawia, że budzi, delikatnie mówiąc, wątpliwości natury moralnej). Ale „Frozen Synapse” ma własny charakterek. Jest szybsze i przystępniejsze. Niewielkie mapy, które mieszczą się na jednym ekranie. Wszyscy wrogowie widoczni od początku. Krótkie, pełne intensywnego strzelania misje. Bardzo różnorodne zadania. Gra taktyczna, która wcale nie jest łatwa, ale można z niej mieć uciechę nie przeznaczając na rozgrywkę dwóch pełnych skupienia godzin. I odpowiednio dziwaczna, cyberpunkowa atmosfera (por. obrazek). Grafika prosta – ale z klasą. O „FS” – pewnie też niedługo parę słów na Jawnych Snach. Kiedy tylko jeszcze trochę postrzelam.

"Frozen Synapse". Dziwaczna cyberpunkowa atmosfera w pełnej krasie.

4. Chopin, Mickiewicz, Sapkowski, CDP Red. Prezydent Obama dostał od premiera Tuska na pożegnanie m. in. edycję kolekcjonerską „Wiedźmina 2”. Oczywiście gra pewnie trafi po prostu tutaj:

 

Tu Prezydent Obama trzyma prezenty od przywódców innych państw.

Ale nie o to chodzi. Znienacka dokonało się coś bardzo ważnego – okazało się, że można dać grę wideo tam, gdzie zwykle dawało się płytę z muzyką Chopina. A więc gra wideo, jak widać, jest częścią kultury narodowej, i jako z części kultury narodowej można być z niej dumnym. Nie wiem, kto w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów czy MSZ-cie wpadł na właśnie taki pomysł, ale nawet jeśli nie jest zbyt dobry w dobieraniu prezentów dla obcych dygnitarzy – to na pewno myśli o kulturze w sposób ciekawszy i bardziej otwarty niż większość ludzi dzisiaj o niej piszących. To kolejny bezprecedensowy sukces „Wiedźmina 2”, który znów dociera tam, gdzie nie udało się dotrzeć żadnej innej grze wideo: najpierw okładka „Przekroju”, a potem bagaże Prezydenta USA. Kurczę, a może jednak da się skusić i zagra?

4 odpowiedzi do “Skanujemy: subiektywny przegląd tygodnia

  1. SumioMondo

    Japan World Cup – taak. Postawiłem na słonia, znaczy szarego konia, i nie żałowałem. Poza tym mała rada – gra ma 3 części, zmieńcie po prostu w pasku adresu cyferkę przy „vol”. Warto. W trzeciej pojawia się Nindża Snajper. Pochodzący z Rosji.

    Co do Terrarii – nie zagram z powodu braku szacunku twórców do społeczności internetowych. Jest granica przyzwoitości przy tak zwanych „viralach”, a oni ją przekroczyli. Satyryczna recenzja krytykująca grę? Bez kontaktu z twórcą lecą do administratorów YT, by ją usunąć. Wchodzę na popularne blogi – twórcy pokazują maile, jakie dostali, w tani sposób (z przebiegłością godną sześciolatka) próbujące zachęcić ich do promowania Terrarii. W komentarzach i boardach na 4chanie w żenująco oczywisty sposób związane z autorami osoby wychwalają tytuł pod niebiosa. Widać zresztą, że chcą oni kroczyć wyłącznie po wydeptanych przez Notcha ścieżkach – co samo w sobie nie jest złe, ale w połączeniu z ich zachowaniem mnie drażni.

    Co do Wiedźmina w polityce – jakim cudem? Po aferze „szopenowskiej” i kompletnej ignorancji względem komiksu włodarzy naszego państwa sądziłem, że do „niższych” gałęzi kultury żywią wyłącznie pogardę wynikającą z ignorancji. No, ale w sumie żaden komiks w Polsce nie otrzymał reklamy podobnej do tej, jaką mógł poszczycić się Wiesiek…

    Odpowiedz
  2. Jakub Gwóźdź

    Uwaga, będę politykował.

    „Michnik rękami POlityków promuje swój produkt wśród amerykańskiej lewicy” – mniej więcej tak sobie wyobrażam jazgot na co niektórych forach, który się pewnie przedwczoraj rozległ.
    A ja się cieszę, bo to jest dużo nowocześniejsze promowanie polskiej kultury i nowoczesności niż np. „Pozdrowiłem Obamę od was, internauci”.
    Nawet, jeśli osobiście nie mam ochoty Wiedźmina kupować, to uważam, że to naprawdę rewelacja, że został on dostrzeżony przez _polskie_ władze jako wartościowy towar eksportowy, jako coś, czym powinniśmy się chwalić.
    Oby tak dalej :)

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *