W kategorii gier sterowanych jednym przyciskiem chyba (jeśli wciąż jestem na bieżąco) króluje wspaniały „Canabalt”. Którego cenię, więcej nawet – uwielbiam, ale to sprawiło, że zupełnie zapomniałem o istnieniu gry, którą w sumie uwielbiałem nawet bardziej. Ostatnio wygrzebałem ją na dysku, włączyłem, sprawdziłem, co i jak – i „The Amazing Flying Brothers” znów wylądował u mnie na pierwszym miejscu w kategorii gier, które można odpalić między jednym a drugim rozdziałem sprawdzanego właśnie studenckiego licencjatu. Żeby sobie odetchnąć.
Latający cyrk Petri Purho
4 komentarze