Gigantyczna kieszonkowa rewolucja

No nie wytrzymałem. Chyba jednak, że tak nawiążę do klasyka, nie skorzystam z okazji, żeby siedzieć cicho.

Czytając zachwyty dziennikarzy mediów specjalistycznych nad możliwościami NGP, zapowiedzianej parę dni temu kolejnej konsoli przenośnej Sony, czekałem na nieuniknione, zdawałoby się, dopowiedzenie. Na nasuwające się: „tak, ale…”. Na ujęcie tematu w ramach jedynego możliwego kontekstu, bez którego wszystkie te peany na cześć sukcesorki PlayStation Portable zwyczajnie nie mają sensu. Krótko mówiąc, na kilka słów refleksji o spodziewanej ewolucji smartfonów z systemem operacyjnym Android. Ogłoszona właśnie zapowiedź hybrydy telefonu z konsolą Sony Ericsson Xperia Play to dobry pretekst, by spojrzeć w szklaną kulę i dorzucić swoje trzy grosze.

Nie planowałem tego. Co prawda na bieżąco, z ciekawością monitoruję serwisy raportujące o nowych technologiach – uważam, że dobrze oddają puls czasów – ale nie chciałem tutaj pisać o grach z pozycji technofila. Zamęczać Was marudzeniem o teselacji, wydajności akceleratorów graficznych, liczbie rdzeni CPU i tym podobnych enigmach, które, niczym mechanizmy sceny obrotowej w teatrze, powinny pozostać w ukryciu. W końcu nie one warunkują jakość spektaklu. Poza tym i tak już aż tłoczno w sieci od miejsc, gdzie ględzą o technikaliach na okrągło, a Jawne Sny mają ambicję patrzeć na wiadome medium z nieco innych perspektyw niż zwyczajowe.
Może jednak przesadnie obawiam się takich tematów. Świat technologii w coraz większym stopniu determinuje ewolucję naszej cywilizacji. Procesy, które właśnie się tlą, jutro mogą zadecydować o obliczu kultury gier.

Pozwólcie zatem, że dziś będę truł, sięgając nierzadko po perwersyjnie brzmiące, choć niestety skrajnie nieseksowne terminy specjalistyczne. Spróbuję serwować je oszczędnie i nieinwazyjnie, aby nawet laik z grubsza mógł zrozumieć, co się za nimi kryje.

Prototyp następczyni PlayStation Portable, czyli – chwilowo – NGP. Duża moc obliczeniowa i w ogóle więcej wszystkiego. Problem w tym, że specjalizacja bardzo wąska. Nawet zadzwonić się z tego nie da. Nie mówiąc o tym, jak analogowe drążki mogą uwierać w kieszeni dżinsów (a może będą się chować zatrzaskowo, jak ostrze w nożu sprężynowym?). Podejrzanie trudno przenośna konsola przenośna

Jak może pamiętacie, w relacji z pokazu konsoli Nintendo 3DS w Amsterdamie rzuciłem parę słów o kontrplanach Sony. Pisałem, że fuzja PSP z telefonem to sensowny, naturalny ruch, ale trochę spóźniony. Wtedy mogłem już przesądzić o pojawieniu się takiej hybrydy, bo z Sony, mimo braku oficjalnego anonsu, wyciekło wystarczająco wiele informacji, aby rozwiać wątpliwości. Dziś, po wczorajszym debiucie telewizyjnej reklamówki, Sony Ericsson Xperia Play jest już oficjalnym faktem medialnym. To smartfon z wysuwanym panelem pokrytym przyciskami sterowniczymi jak w PlayStation Portable.

Ale przecież to, co najważniejsze, wiedzieliśmy już wcześniej: Sony będzie wypuszczać gry dostosowane do systemu operacyjnego Android – wyrastającego na podstawowy standard zaawansowanych telefonów komórkowych i tabletów. Tak, Sony Ericsson Xperia Play pracuje pod Androidem. Jeśli jednak ktoś przyjął domyślnie, że na tym kończy się temat, jest w wielkim błędzie. Zabawa dopiero się zaczyna, i to nie Sony dyktować będzie zasady tańca na tym parkiecie.

Zreasumujmy. Sony de facto zapowiedziało dwie konsole: hybrydową Xperię, pozwalającą zadzwonić, wysłać SMS-a i posurfować w Internecie, oraz wyczynową PlayStation Portable 2 z nieciekawą nazwą kodową NGP (Next Generation Portable) – bo nie obstawiałbym, że na tym akronimie się skończy. Prezes Sony pewnie jeden wie, a może i on jeszcze nie, pod jakim ostatecznie imieniem urządzenie to trafi na rynek. W każdym razie NGP telefonem nie jest. Mimo modułu 3G trudno przewidywać, by – poza sytuacjami, gdy łączy się przez Wi-Fi z siecią domową lub publicznym hot-spotem – pozwalała na podróż po Internecie. 3G jest po to, by dało się kupić przez sieć gry, wysłać wyniki na listę rekordów, może z kimś zagrać. Do końca nie wiadomo, na czym się skończy, ale na pełny dostęp do sieci bez dodatkowych opłat dla lokalnego dostawcy telefonii komórkowej raczej trudno liczyć.

Mamy zatem z jednej strony konsolę o zapewne wyraźnie mniejszej mocy niż koleżanka (specyfikacji jeszcze nie znamy), ale za to bardziej funkcjonalną, z drugiej – ryczącą mocą dwunastu cylindrów pod maską bestię, na której da się zagrać nawet w tytuły pisane pierwotnie z myślą o PlayStation 3. I w zasadzie oferującą niewiele więcej.

Nie sądzicie, że najfajniej byłoby mieć urządzenie, które oferuje i jedno, i drugie?
Ciepło. Coraz cieplej.

Motorola ATRIX 4G wpięta w stację dokującą zmienia ekran z klawiaturą w notebooka. Tak, można będzie grać i na dużym ekranie, korzystając z dobrodziejstw tradycyjnego, wygodnego sterowania. Wyobraźcie sobie konsekwencje

Wróćmy do gier na PlayStation i Androida. 27 stycznia na konferencji w Tokio Sony potwierdziło oficjalnie kolejną plotkę, o której ptaszki ćwierkały od dawna: program PlayStation Suite. O co chodzi w tej inicjatywie? O umożliwienie odtwarzania gier z katalogu Sony PlayStation na „urządzeniach przenośnych bazujących na systemie Android” (od wersji 2.3 w górę). Będą to w pierwszej kolejności konwersje gier z PS One, później w sieciowym sklepie PlayStation Store mają się pojawić także nowe tytuły, pisane specjalnie z myślą o smartfonach. Co więcej, w oficjalnym komunikacie padły słowa o, zwróćcie uwagę na liczbę mnogą, „użytkownikach mobilnych systemów operacyjnych”. Sony wyraźnie ma ochotę zaatakować swoimi grami iPhone’y, iPady oraz smartfony z Windows 7 (wątpię, by także komórki ze słabnącym Symbianem – chyba szkoda zachodu). Kazuo Hirai, szef Sony Computer Entertainment, mówi zresztą o tym w wywiadach otwartym tekstem. Teraz najważniejszy jest dla Sony Android, zgodnie z zasadą: „First we take Manhattan”. Potem przyjdzie czas na resztę.

No to przyjrzyjmy się komórkom z Androidem. Na co je stać?

Słyszeliście o Motoroli ATRIX 4G, zapowiedzianej na marzec? To smartfon tak potężny, że może napędzać laptopa. Serio, zaprojektowano dla niego nawet stację dokującą w formie wyświetlacza z klawiaturą jako żywo przypominającą klasyczny przenośny komputer. Tyle że w środku pusto. Moc obliczeniową zapewnia telefon. Czy może raczej „telefon”.
Motorolę ATRIX 4G napędza opracowany przez Nvidię układ Tegra 2 – z dwurdzeniowym procesorem; każdy rdzeń pracuje z częstotliwością do 1 GHz. Do tego dochodzi 1 GB RAM. Oj, prawie bym zapomniał ;), a to ważne: ten procesor to ARM Cortex-A9.
Zagadka: jaki procesor napędza superwydajną NGP, czyli PSP2? Brawo, zgadliście: także ARM Cortex-A9, tyle że w wersji czterordzeniowej. Tak jak w Tegrze powyżej, ze wsparciem akceleratorów graficznych.

OK, NGP ma wciąż przewagę nad smartfonem, co cztery rdzenie to nie dwa. Rzecz w tym, że głośno mówi się o kolejnych generacjach Tegry – mają trafić do smartfonów i tabletów podobno jeszcze w tym roku. Tegra 2 3D to, jak nazwa wskazuje, odmiana „dwójki” z obsługą obrazu 3D i podwyższoną wydajnością rdzeni (do 1,2 GHz) – nie zastanawia Was, w jakich urządzeniach będzie stosowana? Bo mnie jak cholera. Tegra 3 z kolei… No właśnie, zabawmy się jeszcze raz w zgadywanie. To znów łatwa zagadka: ile ten układ ma rdzeni? Zgadza się, Tegra 3 to quad! – ma cztery rdzenie ARM Cortex-A9, każdy pracujący z częstotliwością do 1,5 GHz. Brzmi znajomo?

To dobrze nam znana reguła: pojawia się na rynku nowa, potężna konsola, ale komputery szybko ją gonią. Tyle że tym razem gonią ją smartfony. I tempo jest jeszcze szybsze. Podsumujmy: jeszcze pod koniec bieżącego roku pojawią się pierwsze modele smartfonów i tabletów o mocy prawdopodobnie zbliżonej do tej, jaką ma dysponować NGP. W roku kolejnym zaczną stawać się standardem w segmencie wysokim. I będą miały atut kluczowy, którego NGP nie ma: funkcję kombajnu. Zadzwonimy z tych potworów, wejdziemy przez nie na Jawne Sny. I, co szalenie ważne, dzięki technologii 4G wreszcie będziemy mogli traktować smartfony jako urządzenia do gier sieciowych. Bo przecież 3G to bida z nędzą, dopiero kolejna generacja zmienia obraz rzeczy.

Jak sądzicie, czy ktoś dysponujący takim cackiem będzie chciał wydać pieniądze na NGP? Jasne, znajdzie się grupa zatwardziałych fanów. Ja zresztą też dobrze Sony życzę i dostrzegam atuty – jak drążki sterownicze – które bardzo się przydają w tej zabawie. Ale to będzie nisza dla, przepraszam za slang, nerdów. Takich reliktów jak ja i paru innych, z minionej epoki, którzy nie uważają za obciach, że można mieć parę urządzeń do różnych rzeczy – na przykład zegarek na rękę – a nie jedno do wszystkiego.

W niedawnym tekście Mariusza Hermy w „Przekroju” o melomanach w sieci trafiłem na dającą do myślenia anegdotę. Otóż – w Polsce się to działo – jakiś dzieciak prosił tatę w sklepie, żeby nie kupował mu więcej płyt. Bo koledzy w szkole się z niego śmieją. Przecież muzę ściąga się z sieci.

I tak jak dla naszych dzieci obciachem zaczyna być muzyka z przedpotopowego krążka CD, tak w USA podobnie zaczyna się patrzeć na odtwarzacze emeptrójek i innych skompresowanych dźwięków. Apple chwaląc się niedawno wciąż rosnącymi zyskami, przyznał, że spada sprzedaż iPodów. Dlaczego tak się dzieje? Czy nie dlatego, że posiadanie oddzielnych urządzeń do dzwonienia, esemesowania, pętania się po sieci – i do słuchania muzyki, to blamaż? Przecież wszystko można mieć w jednym smartfonie.

Jeszcze raz to samo, aby łatwiej było uwierzyć :). Pamiętajmy, że Motorola ATRIX 4G nie będzie wyjątkiem. Smartfony z dwuprocesorowymi układami – niekoniecznie Tegrą – wprowadzają w tym roku na rynek także inni producenci. Jest już na rynku LG Optimus 2x, swoje oferty szykują m.in. HTC i Samsung

Myślę, że dzieciaki podobnie będą patrzeć na NGP. Sony nie zrozumiało tego, co pojęło Nintendo. Nie wystarczy oferować po prostu więcej tego samego – więcej pikseli i kolorów na ekranie, więcej megaherców itd. Trzeba zaoferować nową jakość, jak ekran 3D (choć i tu nie przesądzałbym o wyłączności – pamiętajcie o Tegrze 2 3D).

14 lutego rusza w Barcelonie Mobile World Congress. Analitycy obstawiają, że usłyszymy tam oficjalny anons Tegry 3 i mnóstwo innych ciekawych wieści o „telefonach” z Androidem. Może tak, a może nie; to bez znaczenia. Ów walec się zbliża tak czy owak, postęp w dziedzinie wielofunkcyjnych urządzeń przenośnych jest nieprawdopodobnie szybki. Jak to wpłynie na całą kulturę gier wideo, można sobie dziś tylko nieśmiało wyobrażać.

5 odpowiedzi do “Gigantyczna kieszonkowa rewolucja

  1. Paweł Schreiber

    Jak kibicuję SONY (jako spóźniony neofita PSP), tak myślę, że tym razem bardzo skopali sprawę. Już przy PSP i PS3 widać było, jak SONY staroświecko myśli i tylko reaguje na to, co się dzieje na rynku, zamiast cokolwiek kreować. Tym konsolom się w końcu udało chociaż trochę pokonać reputację maszynek dużo za drogich i za mocnych, żeby ktokolwiek chciał je w pełni wykorzystać, ale teraz będzie dużo trudniej, a firma się jakby niczego na własnych kłopotach nie nauczyła. Będą się pewnie próbowali ratować tytułami, ale jakie im pozostaną do tego czasu silne marki na wyłączność?

    No i Snake się już przeniósł na N3DS, a Snake wie, co w trawie piszczy…

    Odpowiedz
  2. Marcin Kosman

    A ja uśmiechnąłem się widząc jak niezgrabne i pokraczne jest PSP2. Dokładnie takie, jakie być nie powinno być stać się modnym gadżetem i takie, jakie musi być, by było funkcjonalną maszyną do grania.

    Już Nokia próbowała ożenić słaby telefon z niezłą konsolą do gier. Wyglądało się dziwnie dzwoniąc z tego czegoś. PSP2 z funkcją telefonu byłoby tragicznym rozwiązaniem. Telefon musi być płaskim monolitem bez kieszeniowych zawadzaczy – a idąc tym tropem nigdy nie będzie wygodną konsolą, w której sterowanie będzie takie jak należy.

    Odpowiedz
    1. Olaf Szewczyk Autor tekstu

      @Marcin Kosman
      „Już Nokia próbowała ożenić słaby telefon z niezłą konsolą do gier.”

      Powiedziałbym raczej, że próbowała ożenić słaby telefon ze słabą konsolą :). N-Gage była falstartem, z różnych powodów. Do zasadniczych zaliczyłbym kiepskie sterowanie, kiepski ekran i kiepską integrację z telefonem, przez co rzeczywiście mogłeś wyglądać dziwnie, zamawiając przez to coś taksówkę. Technologia jednak dojrzała i myślę, że to już jest ten czas, by spróbować uszyć podobną hybrydę z nadzieją na sukces.
      Wysuwany panel sterowniczy nie jest większy niż typowe smartfonowe klawiatury typu slide. Gdy go schowasz, masz niczym nie różniący się od innych telefon – zero obciachu przy dzwonieniu po Taxi ;).
      No i spójrz na ten poziomy pasek na zdjęciu – ten z zaokrągleniami po bokach i symetrycznie rozmieszczonymi kropkami. Założę się, że to odpowiedniki drążków sterowniczych. Te kropki to pewnie sensory optyczne. I nie zdziwiłbym się, gdyby powierzchnia wokół nich była czuła na dotyk jak klasyczny gładzik – dla lepszej kontroli.
      Jeśli mam rację, ten telefon zaoferuje sensowniejszy system sterowania niż PSP, bo pokrewny rozwiązaniom znanym z typowego pada. A jeśli faktycznie tak jest, nie do końca masz rację, argumentując:
      „Telefon musi być płaskim monolitem bez kieszeniowych zawadzaczy – a idąc tym tropem nigdy nie będzie wygodną konsolą, w której sterowanie będzie takie jak należy.”
      Choć, fakt, też wolałbym drążki :).

      Odpowiedz
  3. Antares

    Mam dość zbliżone przemyślenia względem przyszłości NGP. Problemem będzie to, że konsola zostanie wydana później niż 3DS, a ze względu na zapowiedzianą technologię będzie też zapewne droższa – jeśli ma odpalać gry z PS3 nie może być od niej tańsza. Nadzieja pozostanie w fanach pierwszego PSP i marki Playstation. Problem w tym, że Sony ich nie rozpieściło, a ich poprzedni handheld mimo kilku bardzo świetnych flagowych tytułów, cierpiał na syndrom niedoboru dobrych gier. Znakomita większość to kiepskie adaptacje z konsol stacjonarnych serwowane przez deweloperów 3rd party – np. Assassin’s Creed: Bloodlines czy Army of Two: 40th Day. O sile urządzenia stanowi nie tylko technologia, ale i gry. Nintendo sobie to drugie na pewno zapewni, co już widać po zapowiedziach na bieżący rok. Ja na pewno się wstrzymam z zakupem NGP, choć z założenia chciałem posiadać obie nowe konsolki.

    Ciekawy jest natomiast temat płyt i urządzeń wielofunkcyjnych. Myślę Olafie, że chodzi tu po prostu o wypadkową kwestii wygody oraz zainteresowania daną dziedziną. Kupowanie gier za pośrednictwem Xbox Live i PSN jest wygodniejsze, tańsze niestety nie, ale przygnębia mnie myśl, że za kilka ładnych lat będę mógł mieć problem z nabyciem wersji pudełkowych za normalne ceny. Wydawcy wpadną zapewne na kolejne „wspaniałe” pomysły na pomnożenie zysków i uznają, że płytka, instrukcja i pudełko to luksusy dla kolekcjonerów. Ja jako gracz pasjonat lubię patrzeć na swoją kolekcję. Wielki fan jakiegoś zespołu zapewne także chce posiadać jego całą dyskografię na płytach mimo, iż na co dzień słucha MP3 ze swojego telefonu.

    Ergo, jako osoba nie goniąca za trendami, z radością wiele lat temu zrezygnowałem z zegarka, a później z odtwarzacza muzycznego, bo telefon mam zawsze przy sobie. N-Gage’a wspominam dość miło, toteż czekam, aż wyklaruje się kwestia gier Sony na Androida, bo chętnie się z nimi zapoznam. Inna sprawa, że będę to traktował jako dodatek do Nintendo 3DS, którego premiery nie mogę się doczekać.

    Odpowiedz
    1. Olaf Szewczyk Autor tekstu

      @Antares
      „przygnębia mnie myśl, że za kilka ładnych lat będę mógł mieć problem z nabyciem wersji pudełkowych za normalne ceny. Wydawcy wpadną zapewne na kolejne wspaniałe pomysły na pomnożenie zysków i uznają, że płytka, instrukcja i pudełko to luksusy dla kolekcjonerów.”

      Masz to jak w banku, że już wkrótce standardem będzie dystrybucja cyfrowa. Dla wydawcy ma mnóstwo zalet: mniejsze koszty produkcji, dostarczania towaru odbiorcy, omijanie pośredników próbujących uszczknąć coś z tego tortu, nieoceniony dla marketingowców ciągły kontakt z nabywcą (w optymalnej sytuacji), lepsza kontrola nad marką i produktem, etc., etc.
      Swego czasu telewizory LCD wyparły kineskopowe nie dlatego, że były lepsze – bo wtedy akurat były wyraźnie gorsze – ale dlatego, że transport i magazynowanie kosztowały zdecydowanie mniej. Tak to działa.

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *