Naga prawda o SEX Play

SEXP jaką jest. Po lewej odbija się Vlad Savov z serwisu Engadget, na prawo od jego głowy Crash Bandicoot doznaje iluminacji

Jak stali bywalcy Jawnych Snów dobrze wiedzą, ze szczególnym zainteresowaniem przyglądamy się ostatnio raptownej ewolucji rynku konsolofonów – czyli smartfonów, które są zarazem konsolami do gier. Wszystkich nowych gości w naszym skromnym zakątku zapraszamy do lektury gdybań na ten ciekawy temat schomikowanych tu, tu i tu. Jako że sporo mówiliśmy o wzbudzającym obecnie największe nadzieje konsolofonie Sony Ericsson Xperia Play, nie wypada nie pójść za ciosem, gdy wreszcie już wiadomo, jak ta zabawka się sprawdza w rękach krytycznego użytkownika.

Zainteresowanych odsyłam do impresji redaktora serwisu Engadget Vlada Savova. Poniżej już nie telewizyjna reklamówka, czy bardziej wiarygodny, ale jednak kontrolowany pokaz laboratoryjny, ale zwykła, nie retuszowana i nie reżyserowana relacja wideo z bojów niezależnego testera Vlada. Nie ma zmiłuj, żaden operator Photoshopa czy innego upiększacza nie pracował nad tym materiałem. Naga prawda sauté, z bolesnymi odblaskami od okien na ekranie kieszonkowca.

Najważniejsze uwagi:

  • Wysuwany panel kontrolny sprawdza się dobrze – wreszcie konsole przenośne doczekały się wygodnego sterowania. DualShock to rzecz jasna nie jest, ale z grubsza można porównać sterowanie SEXP do doświadczenia, jakie oferują pełnowymiarowe pady. Minus: przyciski krawędziowe, te obsługiwane palcami wskazującymi, są trochę zbyt czułe.
  • Ekran rozczarowuje. Jest bardzo ciemny. Nie ma mowy, by grać komfortowo w świetle dnia pod otwartym niebem. Nawet w autobusie widoczność jest kiepska.
  • Generalnie przemyślana konstrukcja, ale materiały, z których zbudowano to cacko, mogły być lepszej jakości. Plastik łatwo się będzie rysował.
  • Bateria nie wytrzymuje zbyt długo.

Od siebie dodam, że żadna z testowanych przez Vlada Savova gier nie sprawiła, że zabiło mi żywiej serce. „Crash Bandicoot”, „Bruce Lee”, „FIFA 10”, „Star Battalion HD” ani za bardzo mnie nie obchodzą – no ale to kwestia gustu – ani nie prezentują się olśniewająco. O tym, że Sony Ericsson Xperia Play nie dysponuje wielkim zapasem mocy, wiemy jednak nie od dziś. Choć kto wie, co programiści jeszcze wycisną z tej maszyny, gdy już ją oswoją. Na razie wygląda to tak:

 

Wczoraj, gdy wracałem do domu kolejką, spotkałem mojego dobrego kolegę z redakcji „Focusa”. Jak na dużych chłopców, których wciąż bawią technologiczne gadżety, przystało, powyciągaliśmy z toreb swoje najnowsze zabawki, by się nimi pochwalić. Tak zwane inżynieryjne próbki, czyli pokazowe egzemplarze urządzeń jeszcze nie wprowadzonych do sprzedaży (czasami dostajemy takie cacka do testów – SEXP, którą bawiła się redakcja Engadget, to też engineering sample). Ja pokazałem Jankowi netbooka HP na platformie Brazos – czyli wreszcie nie tylko relatywnie niedrogi, ale i wydajny, a przy tym całkiem długo wytrzymujący na baterii torebkowy komputer. Janek na to wyciągnął smartfon Nokii z obłędnym czterocalowym ekranem typu OLED najnowszej generacji. Puścił mi jakiś film przyrodniczy. Morze, słońce, żyjątka. O rany, ale ostrość, ale płynność, ale kolory! Słowo daję – tak jak podejrzliwe obwąchuję zawsze kieszonkowce z tycimi wyświetlaczami, tak na tym smartfonie mógłbym być może nawet wytrwać przy pełnometrażowym filmie.

Reasumując: nie jestem pewien, czy nawet program PlayStation Suite z całym swym dobrodziejstwem, z mnóstwem kuszących remake’ów klasyki, jest w stanie zrównoważyć atuty smartfonów nadchodzącej generacji. Pisałem już dużo na ten temat, nie ma sensu tego powtarzać. Tak czy owak, to będzie bardzo ciekawe dla nas starcie.

Na koniec jeszcze jedna relacja wideo redaktora serwisu Engadget:

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *