ReVITAlizacja

Znienacka zaatakowało mnie wczoraj swoją nową wunderwaffe Sony. Nie stawiałem oporu.

Szychtowałem akurat w fabryce, walcząc w amoku z jakimś tekstem, który ostatecznie i tak spadł z makiety (wrr!), gdy zadzwonił telefon. Czy chciałbym? Chciałbym. I choć wzięto mnie z zaskoczenia pytaniem, które niejednego wprawiłoby w konsternację („Mamy też gry. Czy podesłać je panu z konsolą?”), jakimś cudem, mimo typowego dla godzin deadline’u zawężenia świadomości, obstawiłem właściwą odpowiedź [oklaski]. Kurier dowiózł, czas znalazłem dopiero wieczorem, wracając do domu kolejką. I tak powinno być, przenośną konsolę wypada testować w warunkach polowych.

Z dużymi nadziejami czekałem na ten debiut. Podoba mi się kierunek zmian obrany przez Sony. Zamiast, za przeproszeniem, „poszerzać definicję klienta”, czyli łasić się do lemingów jakimiś fejsbukami i innym badziewiem, decydenci z Sony posłuchali życzeń tych, którzy od lat zrzucają się na ich pensje. I to jest fair, i to ma sens. Większy ekran – tak, tego chcieliśmy. Dwa drążki sterownicze, jak w padzie do dużej PlayStation – koniecznie. Trzymam kciuki za PlayStation VITA mocno, choć będzie miała wybitnie ostro pod górkę. Ale to jest test prawdy, być może punkt zwrotny. Jeśli mimo inwazji smartfonów ta konsola znajdzie tabuny nabywców, gotowych wydawać na dopracowane gry więcej niż te parę dolców na byle co w App Sklepie, to znaczy, że jeszcze jest nadzieja.

Czego Sony, Wam i sobie serdecznie – i mimo wszystko – życzę.

Pierwsza myśl: jezusmariajózef, jak załadować grę? Soft jest na takich małych dynksach, że gdy upadną niechcący na dywan, a my nie zorientujemy się od razu, niechybnie połknie je odkurzacz (lubo głupawy kot). Domyśliłem się, gdzie ten wafelek wcisnąć, ale nie byłem pewien, jak dobrać się do szparki. Bałem się ułamać pokrywkę czy co. To się powinno jakoś kulturalnie uchylać – myślałem, pełen nabożnego szacunku dla wyrafinowanej japońskiej technologii – albo chować elegancko niczym ostrze w nożu sprężynowym, whatever. Po subtelnym naciśnięciu na punkt G, rzecz jasna. A guzik. Trzeba było jednak siłowo.

Zanim się odważyłem zaryzykować dewastację najnowszego osiągnięcia japońskiej myśli technicznej, zanim zatyczka odskoczyła, przeżyłem parę chwil konsternacji, upokorzenia i grozy. To nie tak miało być. No ale OK – przyjmijmy, że to po prostu ja. Stupid me.

Nie myślcie, że dalej wszystko już poszło gładko. Po nabiciu konsoli dynksem z „Uncharted: Złotą Otchłanią” system uznał, że musi się zaktualizować. Dla gry startowej, którą pichcono z myślą o premierze PS VITA. Nawet nie mam siły postawić przy tym wykrzyknika.

Pierwsze wrażenia: ekran jest fajny, bo duży – wyraźnie większy niż w PSP, o PSP Go nie wspominając. Choć może mógłby być jeszcze ciut większy. 5 cali to więcej niż oferują dziś duże smartfony (standardowo 4,3 cala), ale mniej niż 5,3 cala w Samsungu Galaxy Note. Jakość obrazu niezła, bo to OLED, ale odniosłem wrażenie, że nie aż tak dobra jak w moim telefonie z Super AMOLED Plus. A może zadecydowała o tym odczuciu niska płynność obrazu? Nic tragicznego, czepiam się czegoś, na co zdecydowana większość nabywców zapewne nie zwróci uwagi – i dlatego, pisząc o VITA w „Przekroju”, nawet o tym nie pisnę – ale ja akurat jestem na ów aspekt czuły. Czy to kwestia zbyt małej liczby klatek wyświetlanych w ciągu sekundy, czy niestabilnej prezentacji mikrodetali przy ruchu kamery, bo rozdzielczość, jak na tak bogaty obraz, jest stosunkowo niska – nie wiem, brak mi pewności. Ale subiektywnie trochę brakowało „smaru”.

Poza tym kieszonkowy „Uncharted” wygląda rewelacyjnie. Drake jak żywy, że tak powiem. No i z głosem Boberka, co pogłębia iluzję.

Początek drętwy niemożebnie. Jestem w dżungli – nie wiem po co – kicam i strzelam. I strzelam. I strzelam. Ja rozumiem, że to miał być etap szkoleniowy, zaznajamiający ze sterowaniem, ale wynudziłem się jak mops. Coś się ruszyło w retrospekcji („Dwa tygodnie wcześniej…”), ale ekspozycja pozostawiła po sobie nieciekawe wrażenie. Zresztą dalej też nie od razu było znacząco lepiej. Pojawia się druga postać, wspólnik Drake’a – cwaniaczkowaty niebieski ptak Dante, chełpiący się drogimi butami z żółwia morskiego – ale dopiero gdy na scenę wkracza, a jakże, dziewczyna, zaczyna się wreszcie coś kleić. Czyli dialogi, scenki sytuacyjne, niewyjaśnione tajemnice, lekka nutka erotycznego napięcia – klasyczne atuty gier z serii „Uncharted”.

Nathan Drake i Dante

Konsola ma ekran dotykowy, „Złota Otchłań” to wykorzystuje. Może zbyt intensywnie. Wiele działań da się wykonać na różnorodne sposoby: klasycznie, maltretując przyciski i drążki, albo dotykając wyświetlacz. Niemal zawsze wygodniejsza jest metoda tradycyjna – a może jestem po prostu typem zachowawczym? No nie wiem, musicie chyba sprawdzić sami.

Bywa i tak, że gra wymusza mazanie palcem po ekranie. Na przykład Drake przyciska czystą kartkę papieru do symbolu wyrytego w kamieniu, po czym maże po niej węglem, by odrysować przebijający kształt. I to jest na dłuższą metę niezbyt angażujące, bo nie wymaga od nas niczego poza przesuwaniem palcem po szkle, dopóki nie pokryjemy węglem całej kartki. Ciekawsze jest odkurzanie znalezionych fantów – na przykład hełmu hiszpańskich konkwistadorów – by odkryć, czy nie ma na nich napisów, symboli itp., bo to wymaga obracania przedmiotu. Kręcimy nim wokół dowolnej osi, przesuwając palcem po tylnej, czułej na dotyk ściance konsoli. Szczerze mówiąc, to jedyna sytuacja, w której korzystałem dotąd z tylnego panelu. Czytałem gdzieś, że świetnie się nadaje do wytyczania Drake’owi trasy wspinaczki. Być może. Ale chyba łatwiej jest po prostu wychylić drążek. Co czynię.

Marisa i Nathan

Czasami trzeba przesunąć zdecydowanie palcem po wyświetlaczu we wskazanym kierunku, i to parę razy, by przykładowo otworzyć ciężkie drzwi lub ściąć maczetą zarośla. Kiedy indziej układamy palcem puzzle (np. podarty na strzępy dokument) lub kręcimy tarczą kłódki z zamkiem liczbowym. Ale to wszystko są zaledwie urozmaicenia, i chyba jest tych minigier ciut, jak na mój gust, za dużo. Być może cieszyłyby bardziej, gdyby stanowiły jakiekolwiek wyzwanie.

Zdecydowanie schrzaniono checkpointy. Dziewucha przechodzi po zwalonym pniu nad przepaścią i gdy jest w połowie drogi, rzecz jasna po drugiej stronie wyskakują zza krzaków bandyci. Trzeba ich powystrzelać, dopiero wtedy dziewczę może bezpiecznie ruszyć dalej, a ja po niej. Na środku pnia kolejna minigra: Drake się zachwiał, muszę obracać konsolą (ma żyroskopy), by spionizować chłopaka. Spada (znowu). Co robi gra? Cofa mnie do momentu PRZED strzelaniną. I znowu odrabiam monotonną pańszczyznę, po raz kolejny pakując kule w tych samych nieszczęśników. Strzela mi się notabene tak sobie. Wyłączyłem wspomaganie (szczerze nie cierpię), a celownik jeszcze trochę pływa, nie mam nad nim takiej kontroli jak na tradycyjnym padzie. Kwestia przyzwyczajenia, jutro pewnie już będzie dobrze.

Zacząłem od narzekań, ale generalnie pierwsze wrażenie jest pozytywne. To jest PSP po rewitalizacji – taka, jaka z grubsza powinna być od początku. Sterowanie jest wygodne i wystarczająco precyzyjne, aby na PS VITA mogły trafiać gry, które dotąd nie miały racji bytu na konsolach przenośnych. Obraz w „Uncharted” przypomina to, co znamy z dużego ekranu. Moc obliczeniowa jest chyba wystarczająco duża, by przy rozdzielczości 960 x 544 kreślić ładne, detaliczne obrazy.

Najważniejsze jednak, przepraszam za truizm, jest to, co na PS VITA da się odpalić. Mam w torbie jeszcze parę gier, jutro może im się przyjrzę i zdam relację. Marzy mi się jakaś fajna turówka, może klasyczny erpeg z łażeniem po lochach i włamami do omszałych skrzyń. Może port „Tactics Ogre: Let Us Cling Together”? Może coś od twórców „Dark Souls”? Nawet jeśli jeszcze nie ma takich perełek w zapowiedziach, chyba kiedyś zaVITAją w sklepach – te lub inne, zbliżonej klasy. Sony wie, że nie ma wyjścia. Jeśli chce wygrać ze smartfonami, to tylko świetnymi, złożonymi grami dla pasjonatów, z którymi drobiazgi za dolara nie mają szansy się równać.

6 odpowiedzi do “ReVITAlizacja

  1. SumioMondo

    Hm, hm. Obojętne, jak to wszystko się potoczy, ja się wstrzymam z zakupem. Nie tylko ze względów finansowych, ale i by zobaczyć, czy z tą wersją konsoli nie ma kłopotów, które poprawione zostaną dopiero przy mniejszych czy większych zmianach w sprzęcie. DS miał wadliwe przyciski L i R, 3DS rysował dolnym ekranem górny, itd.

    Z tytułów premierowych i tak interesują mnie tylko nowe Katamari i Gravity Daze Keiichiro Toyamy. Na horyzoncie są jednak Dragon’s Crown, Ys 4, DJ Max Technika, Good People Die, Ninja Gaiden Sigma i nowy shmup od CAVE, więc… oby „konieczność” zakupu pojawiła się jak najszybciej. W sumie na oko Vita ma znacznie więcej nowych IP niż 3DS, oby wśród nich pojawił się jakiś system-seller.

    Gdyby tylko Capcom zdecydował się wydać DMC Collection na Vitę, jak Kojima ma zamiar zrobić ze swoimi grami! Natychmiast zagłosowałbym portfelem, który Dante jest tym „właściwym”, przenośne MGS i ZoE będą cudowne, ale przenośne DMC3 byłoby jeszcze lepsze. (Coś od Platinum/Tango miało by u mnie taką samą reakcję).

    Odpowiedz
    1. Olaf Szewczyk Autor tekstu

      @ SumioMondo

      „Hm, hm. Obojętne, jak to wszystko się potoczy, ja się wstrzymam z zakupem. Nie tylko ze względów finansowych, ale i by zobaczyć, czy z tą wersją konsoli nie ma kłopotów”

      Na pewno da się niejedno poprawić. Szkło chroniące wyświetlacz to chyba nie jest gorilla glass ani nic równie odpornego, obawiam się. Sam ekran też może awansować – do OLED-ów z wyższej półki lub czegoś jeszcze lepszego (ostatnio postęp na tym poletku jest skokowy, największy od lat). Pewnie nie zaszkodziłaby lepsza bateria. Ale generalnie mam wrażenie, że VITA to solidny kawałek hardware’u. Problem w tym, iż ewolucja smartfonów przebiega tak gwałtownie, że Sony nie ma szans wygrać, imponując technologią. Już dziś przecież nie ma wyraźnej przewagi sprzętowej, a tu i tam wręcz odstaje. Wygrywa wygodnym sterowaniem, ale decydująca i tak okaże się atrakcyjność gier. To chyba jeszcze ważniejsze niż w przypadku PSP, która przecież – jako gadżet elektroniczny – długo nie miała konkurencji.

      Odpowiedz
      1. SumioMondo

        „Problem w tym, iż ewolucja smartfonów przebiega tak gwałtownie, że Sony nie ma szans wygrać, imponując technologią. Już dziś przecież nie ma wyraźnej przewagi sprzętowej, a tu i tam wręcz odstaje. Wygrywa wygodnym sterowaniem, ale decydująca i tak okaże się atrakcyjność gier.”

        Oczywiście, i dlatego ostatnimi latami, oglądając konferencje wielkiej trójki na E3 mam ochotę wrzeszczeć do monitora „CZY WY WIECIE, o co w ogóle chodzi w tym biznesie?”. Mam w nosie ESPN, last.fm, zmianę wyglądu menu i inne takie ficzery. Na pewno nie sprzedadzą konsoli, konsolę sprzedają GRY. Co udowodnił na Wii dwuwymiarowy hydraulik, a na handheldach – 151 stworków, które praktycznie wyciągnęły z grobu umierającego GameBoya (mój ulubiony przykład).

        Moim zdaniem zresztą Sony ma taki problem, że ich tytuły – w przeciwieństwie do gier Ninny – w dużej części nie wyglądają zachęcająco i przystępnie. Mają dwie porządne pod tym względem, przyciągające graczy „mainstreamowych” serie dla dorosłych, czyli Uncharted i God of War, ale co z dziećmi? Każde dziecko wolało będzie Pikachu, Mario czy Linka niż Sackboya, EyePeta czy ludzika z ModNation Racers. Na to, co stało się z Crashem i Spyro wolę spuścić zasłonę milczenia.

        Odpowiedz
  2. Bartłomiej Nagórski

    Strasznie zazdroszczę. Bardzo mi się Vita podoba z zapowiedzi, pierwsze recenzje potwierdzają jak dotąd to czego się bym spodziewał. Kurczę, bycie Znanym Panem Redaktorem ma jednak swoje zalety. :)

    Domyśliłem się, gdzie ten wafelek wcisnąć, ale nie byłem pewien, jak dobrać się do szparki.
    Nawet nie będę próbował być zabawny.

    A inne gry? Czy dostałeś tylko Drake’a?

    Odpowiedz
    1. Olaf Szewczyk Autor tekstu

      @ Bartłomiej

      „Kurczę, bycie Znanym Panem Redaktorem ma jednak swoje zalety. :)”

      A gdzie tam. To bycie panem redaktorem Znanego Tygodnika ma swoje zalety. Nie mam złudzeń, jestem jeno pchełką.

      „Domyśliłem się, gdzie ten wafelek wcisnąć, ale nie byłem pewien, jak dobrać się do szparki.
      Nawet nie będę próbował być zabawny.”
      Nawet nie będę próbował się domyślać, co Ci chodzi po głowie. Świntuchu jeden.

      „A inne gry? Czy dostałeś tylko Drake’a?”
      „Wipeout 2048”, „Little Deviants”, „Everybody’s Golf”, „Reality Fighters”.

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *