Chodzi za Wami muzyka z gier? Pewnie tak. Przywołuje emocje, które znów chcielibyśmy przeżyć. Zapętla się w głowie dlatego, że jest piękna, pobudzająca lub z zupełnie niepojętego dla nas powodu. Zdarzają się gry, które pamiętamy głównie z powodu muzyki. Albo za to, że idealnie współgrała z obrazem.
Prezentowany dziś tekst – pokłosie konkursu Jawnych Snów – mówi właśnie o tym, jak te dźwięki, nierzadko traktowane jako zaledwie rama do obrazu, bywają dla nas ważne.
***
Piotr „Pita” Rusewicz
Grafomania (nie tak) starego gracza:
O miłości do „OutRuna”
Siedziałem na automatach, zagrywając się w „OutRuna”, gdy podeszli do mnie starsi znajomi. Typowi, fajni znajomi, z którymi robiło się to, co wszyscy młodzi ludzie robili w czasach, nim opanował ich Internet. Zatem na pewno nie było to granie po sieci. Wtedy się nie grało tyle co dziś. Inaczej się na to spoglądało. Dlatego jak zwykle – musiałem się tłumaczyć ze swojej pasji.
O ile jednak potrafili (po moich licznych, jednak coraz to lepiej argumentowanych wysiłkach) zrozumieć mą fascynację tym racerem (który rządzi, w końcu „kto nie grał w OutRuna, ten nie żył”), zaakceptować maniakalną chęć posiadania jego wersji konsolowej, a nawet fakt, że wolałem wydać część kasy na żetony niż (zależnie od momentu życia) piwo/gumę/oranżadę/kolejny koncert, czy wreszcie – jak nietrudno się domyśleć – wieloletni, niesłabnący zapał do tej serii, tak nigdy nie wiedzieli, co widzę w OutRunowej muzyce.
Żeby nie było – nie czułem się atakowany. Oni byli graczami, ja byłem graczem, lecz jedną rzeczą jest grać, drugą rzeczą jest uwielbiać muzykę z gier wideo. Muzykę specyficzną, inną, ciężką do pojęcia dla normalnego (w dobrym tego słowa znaczeniu!) odbiorcy.
Pierwszy „OutRun” to parę kawałków, w tym fenomenalny, szybki, przepiękny i melodyjny „Splash the Wave”.
„OutRun 2k6” to masa doskonałych partii wokalnych, pachnących słońcem, plażą, upadającymi lodami, dobrymi grami i latami 90. Seria, nigdy nie będąc agresywną, nigdy też nie wymagała takiej ścieżki dźwiękowej. Nie pasowało to im.
Nie zrozumcie mnie źle. Uwielbiam Beatlesów i Nirvanę, którą oni uwielbiali. Cobain to musiał być megafacet, którego nie wyrzuciłbym z domu/śniadania. AC/DC jest niesamowite, a Iron Maiden zrywa czachę. Lubię ich zespoły. Lubiłem ich zespoły. Ale wtedy pierwszy raz – doświadczałem potem tego jeszcze wiele razy – oberwałem za to, że lubiłem to co ktoś + więcej. Wtedy jeszcze się tym przejmowałem, przejmowałem się tymi okrzykami.
Ale racera SEGI kochałem. Również wtedy pierwszy raz zrozumiałem, jak wspaniałą rolę odgrywa dobrze dobrany OST. Bo nie tylko OutRunowy OST był świetny. On doskonale odzwierciedla cały tytuł, jego ducha – ponieważ jest przyjemny. OutRun nie jest o ściganiu się. On jest o jeździe samochodem, relaksującej, pięknej i wspaniałej. O przygodzie, o potrzebie prędkości i o superaucie. O podróży w samochodzie, przez cały świat i dla samej podróży. Tak jak „Life Was a Bore”…
…czy „Night Bird”.
Świetne kawałki. Ja to rozumiałem. Oni nie.
Oni krzyczeli, darli się, punkowali, a kilka lat potem znaleźli sobie twarde posady i wyrzekli się swej starej muzyki. Ja „OutRuna” kocham do dziś. Róbcie to, co kochacie. Grajcie w to, co kochacie.
Yu Suzuki sam stwierdził, że to nie ścigałka, a gra o samej jeździe.
Cudowne krajobrazy, Ferrari Testarossa, piękna blondynka na siedzeniu pasażera, gładki asfalt przed tobą, Magical Sound Shower w głośnikach. Spełnienie marzeń za złotówkę.
Sam poczułem straszny zawód, gdy z basenu, na który chodziłem zniknął automat z OutRunem. Większy, niż wtedy, gdy zniknęły Soul Calibur, House of the Dead 2 i Crazy Taxi. Tęsknię za automatami, chciałbym czasem znaleźć się natychmiast w Japonii i siąść za sterami jakiegoś Gunslinger Stratosa czy Gundam Extreme Versus.
P.S. Lata mijają, a SEGA ciągle robi niesamowite soundtracki. Przynajmniej to się nie zmienia.
http://www.youtube.com/watch?v=OKiO1ECIZVo
Grałem w to po japońsku, nie rozumiałem zupełnie co się dzieje, a jednak w żadnej grze nie czułem w takim stopniu, że walczę z kimś na śmierć i życie.
@Piotr – Świetny tekst, dziękuję. Właśnie takie lubię – każące mi spojrzeć uważnie na coś, na co nigdy przedtem nie zwracałem uwagi („Outruna” znam tylko z automatów nad morzem…).
Oh, pochwała od Pana to nie byle co <3. Dziękuje!
Więcej takich fajnych niewymuszony i niewydumanych tekstów!
Brawo.
Odpaliłem dziś Outruna 2006 na PSP, natychmiastowo wywołał banana na ryju. Powinienem w ten weekend robić projekt na studia, a pewnie będę leżał i grał. :x
A muzyka jest świetna. Zawsze mnie wkurza jak ktoś powtarza, że muzyka w grach/filmach powinna być tylko tłem. Chyba wszystkie moje ulubione momenty w grach czy filmach mają muzykę wręcz wybijającą się na pierwszy plan. Taka mała dygresja. :)