Mała, zielona żabka siedzi na drewnianej kłodzie unoszącej się na powierzchni wody. W pewnym momencie stworzenie zeskakuje ze swojego siedziska i zanurza się w otaczającą głębię, kryjącą zatopniony las. Żabka z uporem płynie w dół, łapczywie wychwytując unoszące się dookoła bąble powietrza. Jeśli nie będzie tego regularnie robić – zacznie tracić rezerwy tlenu by wreszcie udusić się i utonąć.
Na spotkanie z pierwszym agresywnym mieszkańcem głębin nie trzeba długo czekać. Dziwnie wyglądające zwierzę, przypominające nieco łosia (pod wodą?), zaczyna żabkę atakować, szarżując w jej kierunku. Każdy udany cios popycha ją bliżej ku śmierci, odbierając część pozostałego w trzewiach powietrza. Agresora nie da się w żaden sposób skrzywdzić – można jedynie mieć nadzieję, że w pogoni za ofiarą sam zapomni o powietrznych bąblach i wreszcie zginie.
Zanim przeciwnik dokona żywota, dookoła niespodziewanie pojawiają się inne żabki – szamotające się bezradnie, próbujące w panice przed czymś uciec na powierzchnię zbiornika, a jednocześnie zbyt słabe by dotrzeć do tlenowych bąbelków. Możemy im pomóc, popychając je w odpowiednim kierunku ale ucieczka przed „łosiem” i jednoczesne niesienie ratunku to trudne zadanie. Tlenu dookoła niewiele, a przecież trzeba będzie dzielić się nim z pobratymcami.
Zejście w mrok
Tak rozpoczyna się „They Breathe” – krótka, niespełna godzinna produkcja studia The Working Parts. Podstawowym zadaniem gracza jest tutaj utrzymanie przy życiu kierowanej przez niego żabki – na tyle długo, by umożliwić jej dotarcie do dna wodnego zbiornika. Wymaga to zdwojonego wysiłku, bo „They Breathe” oferuje wyzwanie na więcej niż jednym poziomie. Po pierwsze – trzeba bacznie obserwować otoczenie i zrozumieć zachowanie drapieżników by móc wykorzystać je przeciwko nim. Po drugie – niezbędne jest przezwyciężenie rosnącego, podskórnego lęku przed wrogim, obcym środowiskiem.
To właśnie dlatego im dłużej w „They Breathe” grałem, tym trudniej było kontynuować. Niebezpieczeństwa pojawiały się jedno po drugim, za każdym razem trudniejsze do uniknięcia ale też bardziej niepokojące. Podwodny świat krył w sobie historię walki o cenny, rzadki tlen, a kolejne etapy, przybliżające do poznania prawdy o zatopionym lesie, ciążyły psychicznie niczym zawieszony na szyi, mosiężny łańcuch.
Przez całą rozgrywkę na ekranie nie pojawiło się ani jedno słowo wyjaśnienia. Klaustrofobiczne odgłosy otoczenia i ambientowa, subtelna muzyka współgrały z prostą, rysunkową oprawą graficzną i gamą barw utrzymaną gdzieś pomiędzy żywą zielenią i brudnym, ciemnym brązem. Opowieść budowana była za pomocą zabiegów estetycznych i interakcji, która bez tutorialowego wprowadzenia dawała do zrozumienia, że jedyne co się liczy to wola przetrwania i zmysł obserwacji, oraz że w gruncie rzeczy bezbronna żabka przetrwać może tylko dzięki własnemu sprytowi i zwinności.
Ze względu na przytłaczającą atmosferę ciężko tu było mówić o rozrywce czy jakiejś przyjemności z grania. Gdy dotarłem do końca gry, wymęczony odetchnąłem z ulgą, by w kompletnej ciszy kontemplować to czego właśnie byłem świadkiem. W ten krótki i intensywny koszmar warto było się jednak zanurzyć, bo „They Breathe” odniosło sukces na polu wyjątkowym dla swojego medium – posługując się jedynie interakcją, wzbudziło we mnie autentyczne emocje i skutecznie przekazało własną, oszczędną narrację.
Grę można kupić min. na Steamie i Xbox Live Marketplace, co gorąco polecam. Nie włączajcie jej jednak w trakcie obniżki nastroju – „They Breathe” zepchnie Was bowiem jeszcze głębiej, w toń ponurych myśli i strachu nie tyle przed tajemnicą, co przed pełnym jej odkryciem.
Strasznie zakurzyły się nam ostatnimi czasy Jawne. Czy Ojcowie Założyciele są jeszcze na pokładzie? :(
Ojcowie założyciele mają dzieci, zobowiązania i pracę, więc zostaje im mało czasu na hobby. Ja nie mam dzieci, ale za to mam koty i kredyt we franku. :) Niestety, życie ostatnio wygrywa z pisaniem.
Są, są, ale, jak napisał Bartek, koszmarnie zapracowani. U mnie po pierwsze wesoły dzieciaczek, a po drugie – wciąż rosnący stos obowiązków uczelnianych, w tym specjalizacja ludologiczna GAMEDEC na UKW, z którą wiąże się mnóstwo roboty.
Zrozumiałe, zrozumiałe, zrozumiałe… Kurzu wcale tak dużo nie ma, trochę wyolbrzymiałem. Trzymam kciuki za sukcesy zawodowe i za pełnię kontroli nad życiem prywatnym.
Michale, bardzo fajny tekst! Ja ostatnio na peronie wylałem trochę wody mineralnej obok przybyłej tam żaby (piszę o żabie, która jeździła koleją), chyba była zadowolona. Można powiedzieć, że wyszedłem poza konwencję „They Breathe”.
Pomogłeś, to ważne!
Aż się prosi o ten link: http://harmonyzone.org/frog.html – thecatamites recenzuje obecność żab w różnych grach (żabowatość They Breathe ocenia całkiem wysoko).
I jeszcze o ten – http://aliendovecote.com/uploads/twine/frog.html – gra Porpentine o hodowaniu żaby, która śpiewa i zarabia dolary. Zainspirowana m.in. powyższym linkiem.