Wyobraźcie sobie, że bierzecie do ręki książkę PWN, Ossolineum, Czytelnika, Znaku, czy nawet tak niewielkiego wydawcy jak Czarne (ukłony dla Pawła Schreibera) i znajdujecie tam byka na byku. Nie wyłączając błędów ortograficznych największego kalibru, jak u/ó czy rz/ż.
Ja bym się poczuł jak w jakimś mocno zwichrowanym wszechświecie równoległym.