Powód prosty – wiadomo, że Polacy nie gęsi, a literatura polska jest w świecie ceniona i czytywana. Jak się okazuje, „Deus Ex: Human Revolution” jest tego namacalnym dowodem. Chociaż trzeba przyznać, że nawiązanie do naszego pisarstwa pojawia się w trochę niespodziewanym momencie. Proszę tylko spojrzeć na obrazek poniżej:
Archiwa tagu: Deus Ex: Human Revolution
10 powodów, dla których już po 4 godzinach strasznie lubię nowego Deus Eksa
Powód 1. Uniwersalny. Bo to kolejna gra, po której będzie jeszcze trudniej z miną starego zgorzkniałego dziada dręczyć młodzież komentarzami typu „Dzisiaj się już takich gier nie robi”, „Kiedyś to było”, „A co wy tam wiecie”, „A ja wciąż gram pod Windows 98” itp. Kolejny (po choćby „Falloucie: New Vegas” czy pierwszym „Dragon Age”) kasowy przebój, którego twórcy uznali, że aby osiągnąć sukces, nie trzeba niczego upraszczać, bo gracz nie jest głupi. Nowy „DX” nie choruje na konsolozę, nie ogranicza rozmiarów map, żeby lepiej działały na Xboksie, nie ładuje do wszystkich pistoletów tego samego typu amunicji. Przy swoich przodkach – a szczególnie przy najstarszym antenacie – nie ma się czego wstydzić. Nostalgia niepotrzebna.
Cyberczarnoksięstwo
Miałem nadzieję, że dzisiaj napiszę już coś o Deus Ex:HR. Jak się zachwycam. Jak mi dobrze. Jak pięknie się strzela. Jakie piękne dialogi. Jak padło na nos moje życie rodzinne, prywatne i zawodowe. Rzeczywistość jednak bardzo jest od tego daleka. Steam z uśmiechem poinformował mnie, że kod z zakupionej przeze mnie gry został już aktywowany na innym koncie. Coś się albo poplątało, albo zostałem brutalnie okradziony. Adam Jensen chwyciłby pewnie giwerę i ruszył sprawdzić, kto za tym stoi, zmieniając oblicze świata. Ja niestety nie jestem Jensenem, więc napisałem do działu obsługi Steama i będę cierpliwie czekał, pewnie jakiś tydzień. Tymczasem zaś pocieszam się grą, która okazała się na tyle intrygująca, że MUSZĘ napisać o niej parę słów: „EYE Divine Cybermancy”. Piękny i uciążliwy dziwoląg. Wściekam się i zachwycam na przemian. Z coraz większą przewagą tego drugiego.
Sezon ogórkowy. Lament
Proszę o sezon ogórkowy. Porządni, duzi wydawcy gier wiedzą, że każdy zdrowy gracz go potrzebuje. Takiego spokojnego czasu, kiedy nie wychodzi nic ciekawego. Można wtedy bez pośpiechu przysiąść nad starociami. Nadrobić zaległości. Skończyć wreszcie ostatecznie „Dragon Age”. Pierwszą część. Pierwszego „Baldura”, którego zakończenie widziało się tylko znad ramienia brata. „Final Fantasy V”.