Archiwa tagu: Blade Runner

Na skróty

BBZacznę od Pawła Schreibera. Jak się zaczyna od Pawła, to jest szansa na dobry tekst, a w kontekście Jawnych i mojego tutaj nie-pisania, że przynajmniej będzie on dotyczył gier (bo na teatrze się nie znam, teatr mój widzę malutki)… Wspominałem już o tym kiedyś, ale dla mnie bardzo ważną kategorią w opisie gier wideo jest Pawłowa „gra przestrzenią”. Przypomnijmy nowym Czytelnikom choćby fragment z inicjującego cykl wpisu:

Chyba nie przesadzam, mówiąc, że ta technika opowiadania nie jest dostępna w tej chwili żadnej innej formie sztuki. Owszem, dużo przestrzenią potrafią opowiedzieć teatr i film, ale tam działa to zupełnie inaczej. W filmie istnieje tak naprawdę przede wszystkim przestrzeń kadru – przestrzeń akcji trzeba sobie na jej podstawie zbudować. W teatrze za to nie ma możliwości swobodnego odkrywania przestrzeni.

Czytaj dalej →

Departament śmierci

Odwoływałem się już kiedyś na Jawnych Snach do „Grim Fandango”. Nie wspomniałem, że grę skończyłem stosunkowo niedawno: trzy lata temu. Tytuł nabyłem w jakiejś kolekcji klasyki bodajże w 2003 roku, ale sięgnąłem do niego dopiero parę lat później. Wtedy właściwie nie wiedziałem dlaczego, jednak teraz ukryty powód wyprawy do Krainy Umarłych, inspirowanej meksykańską kulturą śmierci, wydaje mi się oczywisty: u jednej z bliskich mi osób stwierdzono nieoperacyjny nowotwór.

Czytaj dalej →

00241b, czyli linearność

"Czas, który oni tu spędzają w bibliotekach, ja spędzam na pustyniach i drogach" (J. Baudrillard, "Ameryka"). Na pustyniach ekranów. "Oto pustynia rzeczywistości samej" (J. Baudrillard, "Symulakry i symulacje")

Zacznę od szczerych przeprosin Marzeny Falkowskiej. Nasza wspaniała Autorka reprezentuje naukowe podejście do gier, a mój tekst będzie co najwyżej naukawy. To żadna kokieteria: temat notki aż prosi się o zakorzenienie w literaturze przedmiotu, przypisy, no i tę, no… bibliografię. Niestety, mój umysł jest zbyt linearny na tego typu poczynania (tak chyba zresztą mówił makler giełdowy do inż. Karwowskiego w „Czterdziestolatku. Dwadzieścia lat później”). Do ogrodu o rozwidlających się ścieżkach raczej ze mną nie wejdziecie. Nie liczcie więc na rozwinięcie rozróżnienia interaktywności wg Erika Zimmermana: kognitywnej, funkcjonalnej, eksplicytnej oraz meta-interaktywności. Zresztą zajmuje mnie tylko jeden z elementów interaktywnego wideo: (nie)linearność (nie do końca trafnie utożsamiana z „liniowością”).

Czytaj dalej →

Cyberczarnoksięstwo

Miałem nadzieję, że dzisiaj napiszę już coś o Deus Ex:HR. Jak się zachwycam. Jak mi dobrze. Jak pięknie się strzela. Jakie piękne dialogi. Jak padło na nos moje życie rodzinne, prywatne i zawodowe. Rzeczywistość jednak bardzo jest od tego daleka. Steam z uśmiechem poinformował mnie, że kod z zakupionej przeze mnie gry został już aktywowany na innym koncie. Coś się albo poplątało, albo zostałem brutalnie okradziony. Adam Jensen chwyciłby pewnie giwerę i ruszył sprawdzić, kto za tym stoi, zmieniając oblicze świata. Ja niestety nie jestem Jensenem, więc napisałem do działu obsługi Steama i będę cierpliwie czekał, pewnie jakiś tydzień. Tymczasem zaś pocieszam się grą, która okazała się na tyle intrygująca, że MUSZĘ napisać o niej parę słów: „EYE Divine Cybermancy”. Piękny i uciążliwy dziwoląg. Wściekam się i zachwycam na przemian. Z coraz większą przewagą tego drugiego.

Czytaj dalej →

Zachwyty: krew, deszcz i łzy

Upał. Słońce nie zna litości. Koszula lepi się do pleców. W gardło leją się kolejne litry wody. Lody topnieją, zanim człowiek zdąży za nie zapłacić. Gdzieś w sferze marzeń wiatr. Porządny przewiew. Falujące firanki. Pełzający przy podłodze chłód. Pierwsza zimna kropelka z nieba na czubku nosa. Zapach mokrego asfaltu, albo mokrej trawy (w zależności od tego, ile kto ma szczęścia). Deszcz. Na tę nostalgię za ulewą mam sprawdzone remedium – „Blade Runnera”. Nie film, ale grę.

Czytaj dalej →