Ezio Auditore prowadzi paradoksalne życie. Wspina się (dosłownie) na szczyty myśli artystycznej i technicznej renesansowych Włoch. Podziwia widoki, które się stamtąd rozciągają. A potem nagle rzuca się10 pięter w dół i ląduje w stogu siana. Kiedy się bliżej przyjrzeć, czasem widać, jak wychodzącemu z siana Ezio słoma z butów wyłazi.
Żeby było jasne – bardzo lubię serię „Assassin’s Creed”. Granie skrytobójcy w zatłoczonym mieście jest cudowne. Dobór miejsc i czasów – świetny. Uciecha z biegania po dachach albo znikania w tłumie – fenomenalna. Praca, jaką twórcy włożyli w stworzenie wirtualnych miast – godna podziwu. Ale niestety trzeba też uczciwie powiedzieć, że dyrdymały, jakimi raczy nas fabuła serii, są czasem trudne do zniesienia.