Bardzo trudno pisać subiektywny przegląd tygodnia, kiedy za oceanem właśnie skończyły szaleć targi E3. Wiadomości jest tyle, że pierwszym odruchem jest zatkanie uszu, zamknięcie oczu i wyobrażanie sobie jeziorka w lesie, gdzie zawsze jeździliśmy, kiedy byliśmy mali. Potem oczy trzeba na chwilę otworzyć, a wtedy okazuje się, że w sumie nie jest aż tak źle – że duża część wiadomości z targów nie jest aż tak ciekawa, jak mogłoby się wydawać, a część pozostała została już wystarczająco dobrze omówiona w innych serwisach. Pozostaje usiąść i brać się do roboty.
Archiwa tagu: Frozen Synapse
Pan Taktyka
Kocham „UFO”. Kocham „Jagged Alliance”. „Tactics Ogre”. „Silent Storma”. „7.62 mm”. W przypływach wspaniałomyślności kocham nawet nieudaczne „Paradise Cracked” i „Cops 2170”, chociaż to zdarza się już dość rzadko. Kocham gry taktyczne o małych oddzialikach prawdziwych mężczyzn (niezależnie od ich płci, bo nikt mi nie wytłumaczy, że Monica „Buns” Sondergaard nie jest prawdziwym mężczyzną). Może to niedostatek zabawy żołnierzykami w dzieciństwie. Może skrywane przed bliźnimi zamiłowanie do filmów akcji, w których bohaterowie wyglądają zza rogu i posyłają jeden celny strzał dokładnie tam, gdzie trzeba. A może po prostu to, ile w tego rodzaju grach jest czystych emocji – strachu, euforii, poczucia zagrożenia i poczucia trymfu. W szanującej się współczesnej strzelance każda z nich trwa ułamek sekundy i jest zwykle przytłumiona kolejnymi przypływami adrenaliny. W grze taktycznej można się nimi delektować do woli. Dlatego cieszy mnie każda nowa gra taktyczna. Na przykład taka, jak „Frozen Synapse”.
Skanujemy: subiektywny przegląd tygodnia
Mam pewne poczucie winy. Przez ostatni tydzień, jeśli chodzi o gry, nie dobierałem sobie rozrywek zbyt ambitnie. To, że miałem dość dużo pracy i musiałem się trochę odmóżdżyć, nie jest żadnym usprawiedliwieniem. To, że nie miałem czasu, żeby głębiej wchodzić w jakąkolwiek nową grę – także. Grałem sobie prawie tylko w komercyjne hity z Ubisoft Montreal – „Assassin’s Creed 2” i „Splinter Cell: Conviction”. I byłem zachwycony. Przypomniałem sobie, czemu Ubi Montreal to jedna z moich ulubionych firm. Boże, jak dobrze sobie czasem niezobowiązująco pobiegać między ludźmi, podziwiając przepiękną grafikę, zrzucając przeciwników z dużych wysokości i słuchając panicznych okrzyków „gdzie on się podział”? Ale żeby w przyrodzie panowała równowaga, trzeba też zwrócić uwagę na gry, których produkcja kosztowała mniej i o których świat wie mniej. Taki więc będzie motyw przewodni dzisiejszego przeglądu tygodnia.