Archiwa tagu: Quantic Dream

O dorastaniu gier

Jakiś czas temu, przy okazji targów Gamescom, Gamasutra opublikowała fragmenty wywiadu z Davidem Cage’em, twórcą „Heavy Rain” i nadchodzącego „Beyond”. Tytuł tekstu: „Twórca 'Heavy Rain’ mówi branży gier, że czas dorosnąć”. Owo „czas dorosnąć” zrobiło w sieci całkiem sporą karierę – poważny twórca strofował niepoważną branżę z nagłówków niezliczonych tekstów i tekścików odsyłających do Gamasutry. Z początku przytupnąłem bojowo i pomyślałem sobie, że święta prawda, że chętnie pójdę pod Cage’owym sztandarem i napiszę na Jawnych, że czas już dorosnąć. Jednak niedługo potem pojawiło się kilka sporych ALE, które sprawiły, że chociaż w ogólności z wieloma poglądami Cage’a się zgadzam, to w szczególe tkwi diabeł, i to dość paskudny.

Czytaj dalej →

„The Last of Us” zapowiada się świetnie? Serio?

Nie, zupełnie się w tej kwestii nie zgadzamy. Zewsząd słyszę pienia zachwytu nad fragmentem rozgrywki z „The Last of Us” pokazanym na E3, a mnie on z kolei rozczarował głęboko. Aż zabolało. Podobno, jak słyszę, to nowa jakość w grach. Och, doprawdy?

Z dużymi nadziejami czekam – czy może czekałem – na ten tytuł. Bardzo szanuję ekipę Naughty Dog za serię „Uncharted”, zwłaszcza za jej drugą odsłonę. Za mistrzowską realizację konwencji awanturniczej językiem interakcji, za płynność opowieści, za to, że z wyczuciem angażuje mą uwagę, za budowanie postaci i – akcent! – łączących je relacji, za polot i poczucie humoru, za zaufanie do odbiorcy, a także za parę innych atutów. „The Last of Us” zapowiada(ło?) się na kreację jeszcze bardziej dojrzałą. I koncepcyjnie, i warsztatowo. Zamysł, by skazać na siebie dorosłego i dziecko, w świecie wymuszającym bliskość i współpracę, ale bez handicapu rutyny – bo tu wszystkiego, w tym bycia razem, trzeba się uczyć od zera – dawał twórcom potencjalnie fantastyczne możliwości. Można było jeszcze śmielej, z większą głębią rysować protagonistów, jeszcze ciekawiej rozgrywać to, co ich łączy (i dzieli), jeszcze mocniej skupić się na emocjach – bohaterów, ale i odbiorców. Dobry scenariusz, dobrze zrealizowany – a przecież Naughty Dogs czują to medium jak mało kto – mógłby zaowocować tytułem naprawdę przełomowym. I kto wie, nie przesądzam przecież, może i taki będzie. Ale po migawkach pokazanych na Electronic Entertainment Expo w Los Angeles jestem już od tej nadziei o wiele bardziej odległy.

Czytaj dalej →

Fedrujemy: „Heavy Rain” a sprawa powszechna (3)

„Heavy Rain” w ponad rok po premierze wciąż wzbudza silne emocje. Jak widać choćby po Jawnych Snach, polaryzuje postawy. Dzięki temu zresztą jest świetnym tematem do rozmowy – nie tylko o tym konkretnym tytule, ale i o perspektywach ewolucji nowego medium w kierunku wskazanym przez film. Dyskusja pod tekstami nie gaśnie, kolejny głos w tym wątku zapowiedział Jakub Tepper, znany Wam już zapewne nie tylko z dawnej Polygamii, ale i z nowego serwisu Niezgrani.pl – serdecznie pozdrawiamy!

Dziś kolejny odcinek minicyklu archiwów o grze Davida Cage’a, czyli artykułów, które pierwotnie ukazały się na łamach „Kultury”. Głos zabiera tym razem Wojtek Kałużyński – w mojej opinii jeden z najciekawszych rodzimych krytyków filmowych. Mogę dziś tak powiedzieć o Wojtku z czystym sumieniem, bo byłem tego zdania jeszcze zanim się poznaliśmy i skumplowaliśmy. Artykuł ukazał się w „Kulturze”, piątkowym magazynie „Dziennika”, 5 marca 2010 roku.

***

Czytaj dalej →

Fedrujemy: „Heavy Rain” a sprawa powszechna (2)

Dziś przypominamy drugi, krótszy tekst z materiału o „Heavy Rain” opublikowanego w „Kulturze” z 19 lutego ubiegłego roku. Uzupełniając się, tworzą całość. Więcej tu mówię o jednym z głównych powodów, dla których uważam omawiany tytuł Cage’a za tak istotny – mimo że, jak zwrócił uwagę w komentarzu FettNaKamieniu, wcześniej był przecież „Fahrenheit”. Tym wyróżnikiem jest gra aktorska, a ściślej – możliwość takiej animacji cyfrowych protagonistów, aby mowa ich ciał, przede wszystkim mimika, stosunkowo wiernie oddawały grę aktorów. Dlaczego według mnie to takie ważne, wyjaśniam poniżej.

Powód drugi to obecna sytuacja na rynku inwestycji w nowe medium. Budżety są znacznie większe niż kiedyś, zarazem większe jest ryzyko. Producenci coraz niechętniej je podejmują. „Heavy Rain” tworzony był w innych realiach niż choćby wspomniany „Fahrenheit” (o którym, w kontekście „HR”, jeszcze będzie mowa w tym fedrunkowym minicyklu). Za większe pieniądze. Jego ewentualna klęska lub sukces musiały mieć większe znaczenie.

***

Czytaj dalej →

Fedrujemy: „Heavy Rain” a sprawa powszechna (1)

To bardzo ważna cezura: „Heavy Rain” w rok po premierze znalazł już dwa miliony nabywców. Co to oznacza? Że istnieje zapotrzebowanie na podobne tytuły – z ambicjami, skierowane do osób dojrzałych, eksperymentujące z formą i przekazem śmielej niż jest to przyjęte na pułapie produkcji wysokobudżetowych.

Liczyliśmy na taki wynik. Milion to granica przyzwoitości. Dwa miliony – to już granica sukcesu. Sygnał dla producentów, że warto inwestować i w takie kreacje. Bo rynek dojrzał. Dojrzeli odbiorcy. Bo nie tylko „Call of Duty” i „Killzone”.

Czytaj dalej →