„Bajty polskie”, czyli historia gier znad Wisły

Dużo zmieniło się przez trzy lata. Gdy Bartłomiej Kluska wydał pod koniec 2008 roku swą pierwszą książkę o historii gier wideo: „Dawno temu w grach”, nie było mu łatwo przebić się z tą informacją do mediów. Ci, którzy, wydawałoby się, powinni rzucić się na taki rarytas jak pies na kość – czyli redaktorzy tematycznych magazynów i serwisów – bardzo długo ignorowali to wydawnictwo. Wici rozchodziły się bardzo nietypowymi jak na tego typu inicjatywę kanałami.

Pierwszą recenzję przeczytałem na prowadzonym przez Bioforgera blogu Antygry. Jakiś czas potem duży, bo aż całostronicowy materiał poświęcił książce tygodnik „Kultura” (piątkowy magazyn „Dziennika”). Redakcja ogólnopolskiego magazynu uznała, że jest to wydarzenie na tyle istotne, by zorganizować autorowi z tej okazji sesję fotograficzną. Jedno z wykonanych wtedy zdjęć ilustrowało artykuł, na inne do dziś można tu i tam trafić w sieci. Wkrótce po „Kulturze” zabrała głos Louvette z Altergrania. Książkę odnotowały też hobbystyczne strony poświęcone starym grom.

W czasie, gdy niszowe blogi i duża ogólnotematyczna gazeta pisały o inicjatywie Bartłomieja Kluski z entuzjazmem, najważniejsze media poświęcone grom kompletnie ją ignorowały. Coś się w tej kwestii niemrawo ruszyło dopiero circa pół roku po premierze. Nie piszę tego tonem oskarżenia. Taki po prostu był duch czasów. Branżowe gazety i serwisy nie potrafiły od razu dostrzec, z jak precedensowym mają do czynienia wydarzeniem, bo zwykły patrzeć na gry w przedziale: teraźniejszość (gorące newsy, recenzje) – przyszłość (zapowiedzi, oczekiwania). Artykuły o przeszłości gier pojawiały się co prawda dość regularnie na łamach magazynów, ale redakcje nie pozycjonowały ich wysoko. Wychodzono chyba z założenia, że interesują tylko garstkę czytelników.

Bartłomiej Kluska w obiektywie fotografa „Kultury” Marcina Kalińskiego

Przynajmniej tak próbuję sobie wytłumaczyć fenomen tych długich miesięcy milczenia. Dość rzec, że nawet miesięcznik, na łamach którego Bartłomiej Kluska opublikował część materiałów wykorzystanych potem w książce, zareagował bardzo późno. I to, o ile pamiętam, kwitując rzecz krótką, lapidarną notką, zamiast celebrować wydarzenie jako, jak by nie było, w jakiejś mierze także sukces pisma.

Gdy niecałe dwa lata później, latem 2010 roku ukażą się „Cyfrowe marzenia” pióra Piotra Mańkowskiego, sytuacja będzie już wyglądać inaczej. Redakcje, po wyciągnięciu wniosków z poprzedniej wpadki, zareagują przytomniej. Druga z prawdziwego zdarzenia polska książka o historii gier wideo doczeka się licznych anonsów oraz recenzji, i to nie po wielu miesiącach, ale w okolicach premiery. Nareszcie, chciałoby się rzec, potrafimy postrzegać to, co istotne, we właściwych proporcjach. Miejmy nadzieję, że zarazem rośnie liczba osób, które potrafią (i czują potrzebę, by) przyglądać się grom wideo z należytą refleksją. A nie jest to możliwe bez znajomości historii.

Pozwoliłem sobie na tak obszerny wstęp, zamiast od razu przejść do rzeczy, z paru powodów. Po pierwsze, to też przypomnienie kawałka historii. Warto pamiętać o tamtym milczeniu, bo może coś nam mówi o mentalności ówczesnej epoki – i o tym, jak zmieniła się na przestrzeni zaledwie dwóch, trzech lat. Choć być może realnym miernikiem owych przemian będzie dopiero znacznie wyższa (odpukać, trzymajmy mocno kciuki) liczba sprzedanych egzemplarzy „Bajtów polskich”.

„Mózgprocesor” – całkiem udany jak na swą epokę weteran z roku 1989

Po drugie, nie planuję szczegółowego omówienia tej książki. To chyba nie jest niezbędne. „Bajty polskie” są pierwszą pracą o historii polskich gier komputerowych, i już to podbija jej atrakcyjność niebotycznie. Znajdziecie w niej informacje niedostępne gdziekolwiek indziej. Autorzy – bo oprócz znanego Wam z Jawnych Snów Bartłomieja Kluski „Bajty polskie” podpisał też Mariusz Rozwadowski – poświęcili wiele czasu i wysiłku, by dotrzeć do osób, które tworzyły historię gier w Polsce. Być może był to ostatni dzwonek na utrwalenie w słowie prawdy o tamtych czasach. Jeśli Was to interesuje – pochłoniecie jednym tchem. Jeśli nie – cóż, i tak nie kupicie tej książki. Niemałą zaletą „Bajtów polskich” jest język – poprawna, zgrabna polszczyzna. Dobrze się to czyta.

Siłą rzeczy historia gier komputerowych w Polsce jest w dużej mierze historią komputeryzacji naszego kraju. A zaczyna się ona w roku 1962 we Wrocławiu, w Zakładach Elektronicznych „Elwro”. Tu powstawały komputery Odra. I to tu, na prototypie Odry 1003, młody inżynier Witold Podgórski zaprogramował prawdopodobnie pierwszą polską grę komputerową. Akurat na ekrany kin wszedł film Alaina Resnais „Zeszłego roku w Marienbadzie”, gdzie pokazano pewną chińską grę liczbową. Wkrótce jej zasady opisał „Przekrój” (hej, zawsze byliśmy w awangardzie! :)), który notabene wiele lat później jako pierwszy polski tygodnik opinii zacznie regularnie publikować recenzje gier wideo. Witold Podgórski, zainspirowany informacjami znalezionymi w „Przekroju”, postanawia nauczyć komputer Odra gry w „Marienbad” – bo taka nazwa tej zabawy się przyjęła. Rozgryza algorytm, pisze listę rozkazów, ręcznie ustawia stan każdej komórki pamięci – i wszystko działa. Maszyna jest nieomylna i gdy to człowiek zaczyna rozgrywkę – niepokonana.

Takich smacznych historii znajdziecie w tej książce wiele. Dowiecie się, jak to się stało, że ośmiobitowe komputery Atari zdobyły nad Wisłą aż tak silną pozycję (to efekt działań jednego człowieka), co zaowocowało między innymi urodzajem polskich gier na tę platformę. Będziecie mieli okazję porównać możliwości twórców gier w Polsce i na Zachodzie, co pozwoli lepiej zrozumieć, dlaczego to nie u nas powstały „Doom” czy „Baldur’s Gate”. Scenka, która utkwiła mi w głowie najmocniej, to Piotr Łukaszczuk wspominający pracę w amerykańskim Dynamix (współtworzył z bratem Dariuszem m.in. legendarnego RPG-a „Betrayal at Krondor”):

W trakcie prac nad „A-10 Tank Killer” i „Red Baron” zapisaliśmy się do szkoły lotniczej, gdzie uczyliśmy się latać na Cessnach 152.

W Polsce w tym czasie gry pisali głównie, w wolnych chwilach, licealiści lub studenci. W jednoosobowych zespołach.

„Polanie” (1996). Co tu kryć, autorzy dużo grali w „Warcrafta”, ale przynajmniej inspirowali się z sensem

„Electro Body”, „Franko”, „Polanie”, „Tajemnica statuetki”, popularny do dziś w świecie „Blockout”, „Mózgkomputer” i wiele, wiele innych rodzimych gier, które wciąż pamiętamy lub nie – mają swoje miejsce w historii. Podobnie jak pierwsze nad Wisłą pisma z uwagą przyglądające się grom, vide „Bajtek”. Książka Bartka Kluski i Mariusza Rozwadowskiego jest próbą opisania tamtej pionierskiej epoki, z rzetelnym rozłożeniem akcentów. Próbą, moim zdaniem, bardzo udaną. Owszem, tak jak w przypadku „Dawno temu w grach” miałbym ochotę na więcej – dwieście stron to niewiele. Jest dla mnie jasne, że niejeden z wątków ledwo zaznaczonych w książce autorzy mogliby rozpisać w ciekawą gawędę. Przykładem historia gry „Hexan”. Artykuł w Jawnych Snach nie jest wyimkiem z „Bajtów polskich”. To rozwinięcie wyraźnie skromniejszej wzmianki w książce. Jestem w stanie wyobrazić sobie, jak trudne musiało być podejmowanie decyzji o podobnych skrótach i domyślam się, dlaczego zostały podjęte. Dla niejednego amatora gier nawet tak łatwa do strawienia forma okaże się progiem zbyt wysokim. Żałuję jednak, że „Bajty polskie” nie mówią więcej, choć najwyraźniej by mogły. Może w wersji 2.0?…

Tak czy owak, gorąco zachęcam. Książkę, w cenie 29 zł, kupicie bezpośrednio od Autora, wysyłając zamówienie na adres: naugorze@gmail.com (znajdziecie ją także na Allegro). Uwaga! Są jeszcze dostępne ostatnie egzemplarze „Dawno temu w grach” – jeśli nie macie, warto dołożyć od razu te parę złotych. Raz, bo dobrze tę książkę mieć na półce pod ręką, a nie tylko znać – przeczytać bowiem możecie ją za darmo, o czym za chwilę. Swoją drogą każdy papierowy egzemplarz „Dawno temu w grach” szybko osiągnie status białego kruka – nakład był tyci, a dodruku najpewniej nie będzie. Dwa, bo warto zapłacić za ten tytuł także po to, by docenić wysiłek Autora.

Książkę możecie przeczytać też zupełnie za darmo i legalnie. Czeka na Was w formie elektronicznej. Nic tylko ściągać i czytać!

PS Bartku, dziękuję za miły gest! :)

„Zeszłego roku w Marienbadzie”. Multiplayer

2 odpowiedzi do “„Bajty polskie”, czyli historia gier znad Wisły

  1. Pingback: Dla niezdecydowanych polecam recenzje ks | Commodore & Amiga fan - Strona Redakcji

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *