Smutny to obraz rynku gier dla dzieci, który Olaf nakreślił w tekście z okazji 1 czerwca. Dobrze, że nie mogę się z nim zgodzić. Wybór tytułów dla dzieci, także w wieku… bardziej zaawansowanym, jest znacznie szerszy od wyboru specyficznie dla dorosłych. Trochę tak jak z proporcjami między znaczeniem święta dziecka i ojca. Ale ponieważ jednak Dzień Taty dziś mamy – obiecuję, że tekst będzie miał wydźwięk w sumie pozytywny.
Archiwum autora: Dawid Walerych
Przegrywamy (2): Na razie tylko iskry
Temat miałem odpuścić, niewiele tu przyczynków do krytyki. Trudno rozwodzić się nad czymś, co praktycznie nie istnieje. Ale wywołany przedłużającą się dyskusją o „Assassin’s Creed” oraz wpisem Olafa wspominającym pięknie sir Josepha Banksa, postanawiam spróbować. Może jak nic nie ma, to od czegoś krótkiego trzeba zacząć?
Zacznijmy zatem od pochwalenia „Assassin’s Creed”. Całkiem poważnie. Zeszłą jesienią, gdy pojawił się „Brotherhood”, poza odruchowym bojkotem edycji konsolowej i odłożeniem sprawy na wiosnę (gdy jest wybór, wybieram komputer), wzbudził moje zainteresowanie jeden szczegół. Kopernik. Wydany tylko na PS3 dodatek „Copernicus Conspiracy”, mógł był argumentem za zakupem tej wersji. Ciekawość szybko zaspokoiły jednak parominutowe filmy na YouTube, demonstrujące całość krótkiej przygody. Do ich
obejrzenia skłoniło mnie mocne uderzenie już na początek: Nasz wielki rodak przemawia do grupki gapiów przed rzymskim Palazzo Senatorio. Bohater gry pyta, kto zacz. „Pochodzi z Prus”, słyszymy w odpowiedzi. Słucham? Potem przeskok na samego uczonego, naigrywającego się z systemu ptolemejskiego z wyraźnym niemieckim akcentem. No tego już za wiele! Kopernik, jak wiem od kołyski, był(a) krystalicznym Polakiem! Cóż za konsekwentna ignorancja autorów gry – nie szanują biologii, nie szanują historii!
Przegrywamy (1): Pop-nauka
Gry wideo są istotnym składnikiem kultury popularnej. Gry wideo generują rekordowe zyski. Gry wideo mają wpływ na codzienne życie. Grom wideo udało się więc niewątpliwie osiągnąć znaczenie tabloidów. Czy udało się coś więcej? Czy coś więcej jest potrzebne? To sprawy dyskusyjne. Korzystając z otwartości Jawnych Snów, proponuję cykl tekstów stawiający hipotezę: Istnieje szereg problemów, których gry unikają, które marginalizują, z którymi nie radzą sobie. Przez rozrywkowe korzenie i spowolnienie rozwoju w ostatniej dekadzie, status kulturowy gier utkwił na poziomie niższym nie tylko od klasycznych form ekspresji, ale i od rozwijających się równolegle – jak wideo-art. Bez zmierzenia się z pomijanymi kwestiami gry nie osiągną jakości wpływu na wiedzę i emocje porównywalnego z wybitnymi dokonaniami filmu, literatury, teatru. Przy założeniu, że ten wpływ może przynieść niektórym odbiorcom gier korzyści. Czytaj dalej →