Archiwa tagu: Daggerfall

The Elder Scrolls: Tomb Raider

Daggerfall_Cover_artZe wszystkich bohaterów, których pozostawiłem samym sobie zanim zdążyli wypełnić swoje wzniosłe przeznaczenie, najbardziej żal mi mrocznego elfa Galanta. Czasem sobie wyobrażam, jak kręci się bez celu po miastach i miasteczkach prowincji Daggerfall. Pewnie zaczepia przechodniów, prosząc o kilka monet. Służba zdrowia w Tamriel nie jest tania. Nie, nie mam wyrzutów sumienia – wszystkiemu winni są autorzy instrukcji do “Daggerfalla”. Ale kiedy pomyślę, kim Galant miał być, a kim w końcu został, czuję się nieswojo.

Czytaj dalej →

Pochwała zakamarków

Ciężko u mnie ostatnio z graniem. Zupełnie nie nadążam za tym, co się dzieje na rynku. Nie mówię nawet o najnowszych rzeczach – odłogiem leży nawet ledwie nadgryzione (a przecież bardzo smakowite) „Dark Souls”. Szkoda gadać. A wszystko przez tego przeklętego „Skyrima”. Kiedy tylko mam czas pograć (a ostatnio, niestety, z czasem krucho), prędzej czy później siadam właśnie do niego. Wątek fabularny ledwie rozpoczęty, a na zegarze gry niedługo już 60 godzin. Dawno żadna gra mnie na tak długo nie przykuła. Ki diabeł? Ano ten, który tkwi w szczególe. A konkretniej – w zakamarkach.

Czytaj dalej →

Skanujemy: żałoba a la Skyrim

W swoim wpisie o „Skyrimie” wspominałem sobie, jak „Daggerfall”, gra pod wieloma względami nieznośna i nieudana, nauczył mnie tego, ile w nawet najbardziej widowiskowej grze wideo może dać wyobraźnia. Moje dotychczasowe doświadczenia z gry w „Skyrim” właśnie na tej nauce się opierają. W końcu mechanika rozgrywki w najnowszej części „The Elder Scrolls” nie zaskakuje, a po setkach godzin spędzonych w „Oblivionie” może czasem trochę nużyć. Liczy się więc przede wszystkim pięknie zbudowany świat – i to, co w niego wniesiemy. Nie każdy growy świat zachęca do tego, żeby go uzupełnić własnymi emocjami. Cudownym przykładem tego, jak dużo można do „Skyrima” dodać od siebie, jest świeżutki tekst Johna Walkera na Rock Paper Shotgun, „The Life and Death of Skyrim’s Lydia”.

Czytaj dalej →

Zachwyty: Knajpa na krawędzi nieba

Trudno było mi wejść w świat „Skyrima”. Udało się w końcu, i to świetnie, ale zajęło mi to sporo czasu. Sam się temu trochę dziwię, bo od „Daggerfalla” w każdej grze z serii „The Elder Scrolls” rozkochiwałem się bez pamięci już od pierwszego wejrzenia. Oczywiście potem zdarzało się, że ta miłość mocno chłodła. Grunt, że pierwsze wrażenie zawsze było oszołamiające i przez parę pierwszych miesięcy chodziłem jak walnięty obuchem, z przekonaniem, że gram w najlepszą grę na świecie. A tym razem – z początku coś inaczej, sztuczniej, nie tak jak dawniej. Zmieniła się seria „Elder Scrolls” czy zmieniłem się ja sam?

Czytaj dalej →