Archiwa tagu: Papo & Yo

Podsumowanie 2013

Na Jawnych Snach w ostatnich latach powstała nowa świecka tradycja robienia podsumowania roku. Paweł Schreiber dostarcza celne obserwacje trendów w świecie gier, ja zaś quasi-blogaskowe wstawki o tym, w co grałem i co mi się spodobało lub nie spodobało. Uprzedzam z góry, żeby uniknąć kwaśnych komentarzy, bo ktoś spodziewał się czegoś innego: jeśli chcecie treściwą listę best of, zapraszam do Pawła, tu jest mój kawałek podłogi. Tekst może być długi, a ponadto zawierać śladowe ilości kotów, dramy i rzewnego pitolenia. Innymi słowy, zostaliście ostrzeżeni.

Parafrazując Sapkowskiego, wbrew przepowiedniom Majów świat nie skończył się w 2012. Ale i tak było ciekawie.

Czytaj dalej →

Fabuła Pac-Mana

W dyskusjach o fabule w grach wideo wciąż powraca jeden nieznośny problem – bolesny rozdźwięk między mechaniką gier a ich fabułą. Któż z nas nie zastanawiał się nad tym, dlaczego ten czy ów bohater jednego z nowszych „GTA” miewa rozterki moralne przed zabiciem pierwszego człowieka, skoro parę minut wcześniej rozjeżdżał beztrosko niewinnych przechodniów i jakoś się tym nie przejmował? Jak to jest, że bohaterowie RPGów radzą sobie ze swoimi problemami egzystencjalnymi przez długie, głębokie rozmowy, a cudze rozwiązują dziwnie szybko, za pomocą miecza, toporka i kul ognia? Dlaczego wyrafinowana fabuła wydaje się bardzo często tylko kuszącym opakowaniem, w którym sprzedaje się rozgrywkę nie mającą z nią zbyt wiele wspólnego? Wielu odpowiada, że na razie jesteśmy na takie rozwiązane skazani. A ja niniejszym odsyłam ich do „Pac-Mana”.

Czytaj dalej →

Skanujemy: o gamedevie, „Dark Souls”, „Mass Effect 3” i innych rzeczach

Parę razy w komentarzach pod notkami pojawiały się pytania o to jakie blogi i strony o grach czytają osoby tworzące Jawne Sny. Odpowiedź brzmi: bardzo różne, tak w polsko- jak i anglojęzycznym internecie. Postanowiłem upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i dodać swoje trzy grosze do cyklu “Skanujemy”, a przy okazji wskazać parę ciekawych stron na które mniej lub bardziej regularnie zaglądam.

Fotka z dawnych czasów: od lewej Brian Crecente z Kotaku, młoda dama, której imienia nie pamiętam, niżej podpisany, Brandon Sheffield z Game Developer Magazine.

Zacznijmy od stron amerykańskich i brytyjskich (buy British!). Nie lubię serwisu Kotaku, tym bardziej, że kiedyś była to całkiem fajna strona z zamkniętym dostępem do komentowania (trzeba sobie było zasłużyć), a później konsekwentnie obniżała loty, by z czasem stać się tym czym jest teraz, to znaczy śmietnikiem. Najpierw za okołogrowe tipsy i aktywne zaangażowanie dostałem możliwość komentowania, potem status wyróżnionego komentatora, a z czasem bana za napisanie, że teksty Tima Rogersa są do bani (dla tych którzy nie znają – długaśne potoki świadomości o grach i nie tylko, Hunter Thompson dla ubogich). Cóż, na Kotaku nie ma już ani ojca-założyciela, Briana Crecente, ani pierwszego grona komentatorów (Witzbold, Spoony Bard i inni, w tym niżej podpisany), innymi słowy – to zupełnie inna strona niż wtedy, kiedy w 2007 roku spotkaliśmy się wszyscy w Tokio w barze Mother, nazwanym tak od klasycznej gry na SNES.

Czytaj dalej →