My, gracze. To brzmi całkiem ładnie. Wspólna pasja. Wielokulturowa społeczność. W jedności siła. I tak dalej. Wystarczy zajrzeć w dowolne miejsce, gdzie się o grach mówi lub pisze i można mieć pewność, że prędzej czy później natrafi się na retorykę opartą na tym wszechobecnym „my”. Nawet w chwili, kiedy piszę te słowa, wciąż kusi mnie, żeby się ześlizgnąć w pierwszą osobę liczby mnogiej – tak byłoby najłatwiej. Ale od dłuższego czasu zastanawiam się, co to właściwie za „my”? I czemu służy? I czy czasem nie robi więcej złego niż dobrego?
Archiwa tagu: Michaël Samyn
Zielona Góra – post scriptum
Kłaniam się jeszcze raz nisko w pas Panu Wojciechowi Kozłowskiemu, szefowi Galerii BWA w Zielonej Górze, za zaproszenie. Myślę, podobnie jak on, że im więcej takich spotkań między światem gier a światem sztuk wizualnych, tym lepiej dla obu stron. Ci, którzy do Zielonej Góry nie dotarli, niech się nie przejmują – spotkanie było nagrywane, więc w niedługim czasie powinno być w całości dostępne na łamach Jawnych. A dla tych, co dotarli – obiecany zestaw tytułów, przypisów i linków.
Gry i nie-gry
Stało się. Wszystko chyba przez „Journey”, która powygrywała tyle najróżniejszych nagród. Nie można już udawać, że dziwna forma gier wideo, którą określa się mianem notgame (nie-gra; autorem tego sformułowania jest Michael Samyn) to nieistotny margines, przeznaczony dla wykształciuchów, elitarystów i masochistów. Coraz trudniej będzie piszącym o grach reagować na nie-gry tak, wielu reagowało w sprawie „Dear Esther”, ogłaszając wszem i wobec, że o tym czymś nie będą pisali, bo to nie gra. Nie-gry zostały już chyba na dobre przyjęte do grona produktów kultury, które nazywamy grami wideo, choć przecież wielu krytyków i twórców gier buntuje się przeciwko temu, zaznaczając, że to, co tworzą, trzeba od gier jasno oddzielić, a samo słowo „gra” jest smutnym nieporozumieniem, reliktem przeszłości, dla którego trzeba znaleźć jakąś alternatywę. A ja cieszę się z tego, że nie-gry to też gry wideo. I uważam, że tylko takie mówienie o nich ma sens.
„Tu chodzi o ludzi, nie o systemy”. Rozmowa z Michaëlem Samynem ze studia Tale of Tales
Od autora: Nie jest to typowy wywiad, gdzie zadający pytania przyjmuje rolę „obiektywnego dziennikarza”. To raczej dyskusja, w której dążyłem do wymiany spostrzeżeń, jako osoba mająca ukształtowane poglądy, w tym przypadku stosunkowo bliskie rozmówcy. Zawiera moje spojrzenie na dialog krytyka – twórcy. Polskie tłumaczenie jest swobodne, co zostało skonsultowane z rozmówcą. Zachęcam do porównania z wersją oryginalną, dłuższą o kilka akapitów, szczególnie przy pierwszej odpowiedzi. Zredagowanie wersji polskiej miało na celu zwiększenie zwięzłości tekstu i dostosowanie do specyfiki językowej.
„It’s about people, not about systems”. An interview with Tale of Tales’ Michaël Samyn
From the author: This is not a typical interview, where questions are being asked by an “objective” journalist. This is more of a discussion or an exchange of ideas, where the person asking questions has an established critical opinion, in this particular case – quite adjacent to the interlocutor. It is my point of view on dialogue between critics and artists.
Zeszłego roku
„Zeszłego roku w Marienbadzie”. Uwielbiam. Francuski film z 1961 roku, w którym właściwie nic się nie dzieje, a bohaterowie rozmawiają przez większość czasu o niczym, a jednak ogląda się go z wypiekami na twarzy. Hipnotyzuje i zachwyca. Przenosi w dziwaczny, senny świat, w którym obowiązuje zupełnie inna logika. Liczą się w nim tylko badawcze spojrzenia, chwile milczenia i rozmowy, w których żadne zdanie tak naprawdę nie dotyka poprzedniego. Swego czasu w „Przekroju” porównywałem do „Marienbadu” grę (?) „Dear Esther” jako najlepszy komputerowy odpowiednik tego, co zrobili reżyser filmu, Alain Resnais, i jego scenarzysta, Alain Robbe-Grillet. Ale kilka dni temu pojawił się tytuł jeszcze bardziej zbliżony do „Marienbadu”, najnowsza produkcja studia Tale of Tales, „Bientôt l’été”.
Zadania krytyka gier. O pewnej notce Michaëla Samyna
Michaël Samyn,wraz z życiową partnerką Aureią Harvey tworzący studio Tale of Tales, to postać, której chyba nie trzeba szczególnie przedstawiać czytelnikom Jawnych Snów. O grach Tale of Tales – „The Endless Forest”, „The Path”, „The Graveyard” i „Fatale” – pisaliśmy tu wielokrotnie i wielokrotnie używaliśmy ich jako punktów odniesienia, bo to jedne z najciekawszych i najbardziej udanych przedsięwzięć, jakie dotąd podjęto w dziedzinie art games. Michaël Samyn oprócz bycia projektantem jest też aktywnym uczestnikiem okołogrowego dyskursu – pisze bloga o art games, uczestniczy w dyskusjach o grach, chętnie rozmawia z fanami, przy każdym projekcie prowadzi wnikliwe i frapujące blogi deweloperskie (ostatnio na przykład o nowym projekcie „Bientôt l’été”). Przyznam, że to jedna z moich ulubionych postaci growego świata (obok wspomnianej już Aurei Harvey, Iana Bogosta i Jane McGonigal) i staram się śledzić z uwagą jego poczynania.