Christopher Walken gra we wszystkim, co porusza się 24 klatki na sekundę. Wynika to prawdopodobnie z tego, że – mimo swojego wieku – wciąż pamięta jeszcze milczący telefon początkującego aktora. W fantastycznej rozmowie z Henrym Rollinsem dodał, iż w zasadzie nie ma żadnego hobby i po prostu lubi grać (serwis IMDb wyświetla jego 117 ról!). W efekcie obok tytułów wybitnych w rodzaju „Łowcy jeleni” Michaela Cimino (Oscar za rolę drugoplanową) czy „Pogrzebu” Abla Ferrary, wystąpił też w wielu obrazach tak złych – cytuję – że sam nie miał ochoty ich obejrzeć albo po prostu nie trafiły one nawet na kasety wideo. W 1996 roku wystąpił także w dwóch bardzo dobrych grach komputerowych: przygodówce FMV „Ripper” oraz kosmicznym symulatorze handlowym „Privateer 2: The Darkening” (dla tej drugiej produkcji kupiłem swój pierwszy pecetowy joystick).
Czytaj dalej →
Archiwum kategorii: Kultura
Osmoza Somozy
„Tym razem” nie będzie o grach wideo, a o grach literackich, a raczej o literackich grach z rzeczywistością – czyli o swoistej osmozie literatury do realności. Po tym wstępie mam już zapewne jednego czytelnika, zatem zanim go (dosłownie?) stracę, zabieram się do opowiadania.
Po raz pierwszy o José Carlosie Somozie usłyszałem w 2003 roku przy okazji wydania w Polsce „Jaskini filozofów” (w 2002 roku zdobyła prestiżową brytyjską nagrodę Złotego Sztyletu dla najlepszej powieści kryminalnej). Przeczytałem ją dopiero w 2006 roku, ale był to najbardziej odpowiedni czas dla wywołania na mnie odpowiedniego wrażenia. Pracowałem już wtedy jako redaktor w wydawnictwie – szokujące zakończenie powieści jest szczególnie przykre dla ludzi zawodowo zajmujących się przetwarzaniem tekstów. Przypomnijmy treść „Jaskini…”: Tłumacz pracuje nad papirusem opisującym serię morderstw w starożytnych Atenach i z niepokojem odkrywa, że ów tekst jest niepokojąco zbieżny z jego życiem. Zdradzę tylko tyle – by odwołać się do powieści: postanawiam postawić kropkę tutaj („wystarczy kropka, niewyraźna kropka” – to z „Listów od zabójcy bez znaczenia”).
Jeszcze przy okazji konkursu: kilka porad z creative writing
Gratuluję zwycięzcom i pozostałym uczestnikom niedawnego jawnosnowego konkursu!
Chciałbym jednak dodać, że jestem chyba trochę bardziej wybredny niż pozostali jurorzy, którzy ujawnili się tu ze swoimi opiniami. Faktycznie, udało się wyłowić kilka perełek – tekstów pomysłowych, wyważonych, stylistycznie udanych, z dobrą podbudową merytoryczną. Zdarzały się jednak też momenty, kiedy się wkurzałem albo smuciłem – często w tekście, który miał jakiś mocny atut, odbiór psuły mi jakieś dające się łatwo uniknąć błędy. Ale żeby przekuć to moje pewne rozczarowanie na coś konstruktywnego, postanowiłem sformułować kilka porad na przyszłość do piszących – oczywiście, wszystko tutaj jest tylko moim prywatnym zdaniem, nie rości sobie prawa do żadnej uniwersalności i nie jest żadnym oficjalnym stanowiskiem Jawnych Snów :-). Miał to być komentarz, ale trochę mi się rozrosło, więc pozwolę sobie zrobić z tego osobną notkę.
Muszę się posłużyć kilkoma (negatywnymi) przykładami z prac konkursowych – postaram się je zamaskować tak, żeby autorzy nie byli do zidentyfikowania, ale też żeby zorientowali się, że to o nich chodzi :-).
A moje porady dla piszących wyglądają tak:
Parę trofeów więcej
Uff, możecie już się przyjrzeć kolejnym nagrodom w naszym konkursie. Poprzednie dziesięć, przypomnijmy, prezentowaliśmy tu i tam. Jakimś cudem udało mi się wyszperać coś więcej oprócz zapowiadanych koszulek. Przy jednej z nagród trochę się wahałem, czy wypada, bo zasadniczo to ja polecam przede wszystkim zieloną herbatę. Umówmy się po dżentelmeńsku, że jeśli padnie na osobę niepełnoletnią, to nie ulegnie pokusie i sięgnie po inną nagrodę niż piersiówka na whiskey. OK?
No, to dogadane.
Konkurs rozstrzygnięty!
…ale napięcie, jak uczył mistrz Hitchcock, będziemy dozować. Bardzo się staraliśmy jak najszybciej uporać z ustaleniem wspólnego werdyktu, bo wiemy, jak niefajnie jest czekać na takie rozstrzygnięcia – macie prawo jak najszybciej poznać wyniki. Podliczanie głosów i generalnie cała ta arytmetyczno-papierkowa robota okazała się jednak takim młynem, że ani się obejrzałem, a wybiła – o, teraz! – piąta nad ranem. Choć może przyjmijmy, proszę, że jest to piąta w nocy. Zapowiadałem w końcu ogłoszenie werdyktu najpewniej późnym wieczorem. Jak pamiętacie, konkurs nam się po drodze rozrósł w dwie odnogi: główną, z walką o różne nagrody, i poboczną, z szansą – ale za to, jak zakładaliśmy, większą – wyłącznie na wygranie encyklopedii „Assassin’s Creed”. Był to ukłon w stronę wielkich miłośników tego cyklu gier, którzy odwiedzili Jawne Sny zwabieni właśnie nadzieją na zdobycie unikalnego albumu. Czytaj dalej →
Krakowskie gry komputerowe: garść sugestii dla projektantów
Niedawno w krakowskiej „Gazecie Wyborczej” ukazał się artykuł o tym, że władze miasta rozważają dofinansowywanie gier komputerowych związanych z Krakowem na podobnych zasadach, jak dzieje się to teraz w przypadku filmów. Nie czekając na decyzje radnych w tej kwestii, a widząc w temacie niewątpliwy potencjał, postanowiłem podrzucić mitycznym deweloperom (którzy, jak wiadomo, ciągle tylko przeczesują blogosferę w poszukiwaniu genialnych pomysłów, w które zainwestują swoje ciężkie pieniądze) kilka swoich pomysłów na krakowskie gry.
Prawo, etyka i gry wideo (2)
Jak osobliwie, niczym oksymoron, by to nie brzmiało, jestem anarchizującym legalistą. Także w kwestii omawianej pod niniejszym szyldem. Uważam, że prawo jest dobre – jeśli jest dobre. Czyli gdy stoi na straży społeczeństwa i jednostki, innymi słowy: na straży sprawiedliwości. I w dobrej woli, bo tak pojmuję powinność obywatelską, staram się domyślnie traktować jako słuszne każde prawo. Element anarchii tkwi w zdrowej obywatelskiej czujności. Otóż gdy dochodzę do wniosku, że dane prawo sprawiedliwości nie służy, rewiduję swój nań pogląd. A prawu zdarza się zawodzić choćby dlatego, że jak każda reguła społeczna może nie przystawać do konkretnych przypadków nie przewidzianych przez autorów danego paragrafu (nawet gdy generalnie – w ujęciu statystycznym – się sprawdza). Bywa i tak, że prawo jest wynikiem skutecznego lobbingu potężnej grupy nacisku, w efekcie chroni jej interesy kosztem cudzych; niewykluczone, że także moich. W takiej sytuacji mam, uważam, moralne prawo kierować się swoją własną oceną: prywatnym azymutem uczciwości.
Prawo, etyka i gry wideo (1)
To silni ustalają prawa, a jednym z nich jest odwrócony efekt skali. Stara prawda: ukradnij portfel, a obwołają cię złodziejem. Kradnij hurtowo, na potęgę, a dzięki uprzywilejowanej pozycji nie spadnie ci włos z głowy.
A teraz czas na wyraźny rozdzielnik z trzech gwiazdek, aby w przyszłości żaden wredny prawnik nie imputował mi, że między tym, co stoi powyżej, a tym, co znajdziecie poniżej, jest jakiś bezpośredni związek.
***
Art Games vs Game Art
Na tegorocznym Biennale Sztuki w Wenecji dzieła włoskich artystów prezentowane są w dwóch pawilonach: oficjalnym, od którego estetyczno–personalna burza zdystansowała część środowiska artystycznego Italii, oraz „alternatywnym” – małej, darmowej wystawie „Neoludica”, gdzie rwetes wokół „wielkiej sztuki” nie dociera. Jest skromnie, inaczej i ciekawie. Ale i tu, pod powierzchnią, widać linie podziału.
Co nas czeka za rogiem
Byłem na fajnej imprezie. I nawet miała pewien związek z grami. Wątły co prawda, ale wystarczy za punkt wyjścia, by przyjrzeć się paru zdarzeniom, do których doszło w ostatnim czasie. I spróbować wyciągnąć wnioski.
Jakimś cudem dostąpiłem rzadkiego przywileju. Zostałem jednym z dwóch polskich dziennikarzy, których Fundacja Mozilla zaprosiła do Londynu na trzydniowy festiwal „Media, Freedom and the Web”. W poniedziałek trafi do kiosków „Przekrój”, w którym opisuję to wydarzenie w formule felietonu, skupiając się na tym, co wydało mi się najważniejsze: na perspektywach dziennikarstwa obywatelskiego. Mozilla Festival to był bowiem w dużej mierze zlot społeczników, którzy tworzą w sieci centra i kanały informacyjne służące organizującym się oddolnie kolektywom – bezcenne narzędzia w krajach opresyjnych, pomocne jednak także w normalnych, zdrowych społeczeństwach demokratycznych.