Z wielką przykrością dowiedziałem się, że legendarny magazyn NEO+ kończy działalność. Bądź co bądź, właśnie odchodzi kawał historii polskiego rynku prasy growej. Jednakże coś się kończy, coś się zaczyna: na osłodę na łamach Jawnych Snów pojawią trzy moje teksty, które ukazały się w ostatnich trzech numerach NEO+, oczywiście za zgodą przedstawiciela redakcji w osobie Michała Mielcarka. Poniżej pierwszy z artykułów (z drobnymi poprawkami), opublikowany w numerze z października 2012.
Archiwum kategorii: Fedrujemy
Fedrujemy: Buszujący w zbożu
Mijając dziś ściernisko, zdałem sobie sprawę, że za pasem dożynki. Tak, tylko półtora tygodnia zostało do Święta Plonów. Proponuję, abyśmy zaczęli przygotowywać się mentalnie na 23 września już teraz.
Jedyny możliwy nastrój, godny tego święta, to podniosły, liryczny. Napisałem kiedyś w tym duchu artykuł do „Kultury”, zainspirowany wzruszającym doświadczeniem, które zawdzięczam niezwykłej grze „Symulator farmy”. Jestem tylko prostym dziennikarzem od gier, z trudem ubieram głębokie emocje w słowa, wybaczcie zatem, proszę, przaśną formę poniższej relacji prozą. Ale na tym – przepraszam raz jeszcze – nie koniec. Tylko wzruszeniem tak wielkim, że aż łzy wyciska, mogę wytłumaczyć śmiałość, która pchnęła mnie do pisania także wierszem. Wiem, że nieporadnym – wstyd mi przed duchami Słowackiego i Byrona – ale cóż począć, jak nie za pióro chwycić, gdy w duszy gra słodką melodią rozgrzanych tłoków silnik kombajnu Bizon?
Fedrujemy: Rozliczenie z chochlikiem
W komentarzach pod „O krytyce niejawnej” pisaliście, że ciekawi Was, jak wyglądają relacje redaktorów z autorami od kuchni. Pomyślałem, że może zatem warto przypomnieć tekst pokazujący mroczny rewers takiego układu. Napisałem go 20 marca 2009 roku, zirytowany błędami, które właśnie znalazłem w gazecie w podpisanych przez siebie tekstach. Nie ja byłem za owe potknięcia odpowiedzialny. Niestety zdarza się i tak, że redaktor nie pomaga, lecz szkodzi.
Fedrujemy: syndrom dzieciucha (2)
Pisałem swego czasu troszkę o tym, jak niektórzy twórcy gier próbują z nas zrobić dzieciuchy. Wyjątkowo paskudne. Potem przyszedł czas na kontynuację tego wątku przy okazji komentarza na temat, łagodnie mówiąc, dziwnych opinii znanego polskiego poety Wojciecha Wencla. A potem przypomniałem sobie o swoim dawnym tekście, który zdziecięcenie (bo nie zdziecinnienie) gracza wychwalał pod niebiosa – przy okazji „Minecrafta”. Wencel przywołuje ewangeliczne „jeśli nie staniecie się jak dzieci…” Jeśli mamy się stawać dziećmi, to proszę, żeby właśnie takimi, jakie tworzy „Minecraft”. Tekst pochodzi z „Musli Magazine”, ukazał się w listopadzie 2010.
Fedrujemy: Galatea i fetysze, czyli nowa ikona erotyzmu (3)
Od Olafa: Skoro już zeszło na „Bayonettę”, a nawet Bayonettę, skorzystajmy z okazji i przypomnijmy głos Louvette. Tym cenniejsza to opinia, że nasza koleżanka przyjrzała się grze i jej protagonistce z odmiennej perspektywy. Dziś, gdy minął już ponad rok, jeszcze jaskrawiej widać, jakiego pecha miał ten tytuł do krytyki. Czy gdyby „Bayonetty” nie recenzowali w przeważającej większości mężczyźni, byłoby inaczej? No ale przecież przepiękna gra „Beyond Good & Evil”, również łatwiejsza do odczytania przez kobiety, zebrała po premierze lepsze cenzurki, a także nie wstrząsnęła rynkiem w posadach. Co zadecydowało o niedocenieniu akurat Bayonetty? Skupienie się recenzentów na rozgrywce, przez co trudno im było zauważyć mniej oczywiste treści? Potraktowanie „Bayonetty” li tylko jako slashera z „typową dla japońskich gier”, „dziwną” bohaterką, na którą można co najwyżej przymknąć oko, bo o zachwyt trudno? Artykuł ukazał się w „Kulturze” z 5 lutego 2010 roku.
***
Fedrujemy: Galatea i fetysze, czyli nowa ikona erotyzmu (2)
Przypomniany niedawno artykuł o Bayonetcie uzupełniała ramka o fetyszach w kulturze Japonii, którą pomógł mi napisać mój redakcyjny kolega Kuba Demiańczuk, znany Wam może jako ekspert od komiksów. To ledwie cztery akapity, nic wielkiego, ale chyba nie zaszkodzi przypomnieć. Związek z tematyką Jawnych Snów wątły, ale jest. Dorzuciłem jakąś myśl o Bayonetcie, która albo się nie zmieściła w głównym tekście, albo przyszła mi do głowy później – już nie pamiętam.
***
Fedrujemy: Nadzieja na nowy początek
Wszystkich głęboko poruszyła tragedia 10 kwietnia, ale dla nas, dziennikarzy, było to nierzadko przeżycie tym bardziej bolesne, że z racji profesji znaliśmy niektórych zmarłych osobiście. Rozmawialiśmy na gruncie zawodowym, mijaliśmy się na otwarciach, konferencjach, prezentacjach. W obliczu takiego dramatu przestaje mieć znaczenie, że szczerze życzyliśmy prezydentowi dymisji, bo fatalnie sprawował swój urząd, i że z podobnym entuzjazmem odnosiliśmy się do jego politycznej świty obecnej tamtego dnia na pokładzie samolotu. Liczyło się to, że zginęli ludzie.
Poza tym jednak, że był to dla nas, jak dla każdego, powód do smutku, stanęliśmy przed niebłahym zawodowym wyzwaniem. Nie można w obliczu takiego dramatu mówić nadal tym samym tonem, przekazywać te same treści. Telewizja nie ma prawa nadawać komedii i kabaretów, radio – wesołej muzyki, etc., etc. Inna skala wrażliwości powinna też obowiązywać w prasie i w internecie. Było zatem dla mnie jasne, że te parę stron działu o grach w „Kulturze” w najbliższym numerze po katastrofie również musi mieć niecodzienny charakter. Skreśliłem ze szpigla żelazne pozycje programu: recenzje i zapowiedzi gier, decydując się na stonowaną publicystykę. Tak się złożyło, że były to wyłącznie cody.
Fedrujemy: „Heavy Rain” a sprawa powszechna (4)
Od Olafa: Głosem Marzeny Falkowskiej kończymy republikację dyskusji o „Heavy Rain”, która miała miejsce na łamach „Kultury” rok temu. Co prawda punktem wyjścia jest w tym tekście głośna niefortunna wypowiedź Rogera Eberta, ale i o produkcji Davida Cage’a pada parę mocnych zdań. Przedstawiłem czytelnikom „Kultury” poglądy Marzeny z tym większą satysfakcją, że były odmienne od moich. Cóż, przynajmniej w kilku istotnych kwestiach – jak wiecie, jestem entuzjastą „Heavy Rain” i łatwo wybaczam Cage’owi pomniejsze potknięcia, bo bilans projektu postrzegam jako zdecydowanie dodatni. Louvette jest wobec „Heavy Rain” dalece bardziej krytyczna. Reasumując: taka polaryzacja opinii jest generalnie dobra dla czytelnika, bo między opozycyjnymi sądami powstaje przestrzeń, w której można samodzielnie rozważać za i przeciw, wyrabiając sobie własne zdanie. Mam nadzieję, że i dla Was to zderzenie postaw okaże się ciekawe. Co prawda od tamtej dyskusji minął rok, ale temat nic nie stracił na aktualności.
Artykuł ukazał się w druku 16 kwietnia 2010 roku.
***
Fedrujemy: „Heavy Rain” a sprawa powszechna (3)
„Heavy Rain” w ponad rok po premierze wciąż wzbudza silne emocje. Jak widać choćby po Jawnych Snach, polaryzuje postawy. Dzięki temu zresztą jest świetnym tematem do rozmowy – nie tylko o tym konkretnym tytule, ale i o perspektywach ewolucji nowego medium w kierunku wskazanym przez film. Dyskusja pod tekstami nie gaśnie, kolejny głos w tym wątku zapowiedział Jakub Tepper, znany Wam już zapewne nie tylko z dawnej Polygamii, ale i z nowego serwisu Niezgrani.pl – serdecznie pozdrawiamy!
Dziś kolejny odcinek minicyklu archiwów o grze Davida Cage’a, czyli artykułów, które pierwotnie ukazały się na łamach „Kultury”. Głos zabiera tym razem Wojtek Kałużyński – w mojej opinii jeden z najciekawszych rodzimych krytyków filmowych. Mogę dziś tak powiedzieć o Wojtku z czystym sumieniem, bo byłem tego zdania jeszcze zanim się poznaliśmy i skumplowaliśmy. Artykuł ukazał się w „Kulturze”, piątkowym magazynie „Dziennika”, 5 marca 2010 roku.
***
Fedrujemy: Gra o wolność
Do toruńsko-bydgoskiego internetowego pisma kulturalnego „Musli Magazine” mam duży sentyment. Po pierwsze dlatego, że właśnie wróciłem do domu objedzony pysznym tortem z okazji jego pierwszych urodzin. A po drugie – bo jest pierwszym miejscem, w którym w ogóle pisałem o grach wideo. Wszystkich ciekawych innych powodów, dla których warto mieć sentyment do „Musli” – zapraszam na jego stronę internetową. A tekstem, który chciałem dzisiaj z niego wygrzebać jest recenzja gry „Sleep is Death” Jasona Rohrera z numeru z czerwca 2010.