Archiwum kategorii: Kultura

Zen strzelania z deagle’a

Gram w „Counter-Strike’a” od ładnych paru lat. Z różnych powodów. Jeden, dość istotny, wyjaśniłem tu kiedyś i nie ma sensu do tego wracać. Kolejny jest tak oczywisty, że nie wymaga szerszego omówienia – to zbawcze iniekcje adrenaliny, czyszczące krew ze zmęczenia, gdy wracam wymięty późnym wieczorem z fabryki. Mapa, dwie i powieki przestają ciążyć ołowiem, mogę jeszcze funkcjonować przez chwilę. Nie mam też złudzeń – to oczywiste, że karmię w ten sposób pomniejsze demony atawizmów. Godzę się na te proste, niskie satysfakcje bez wyrzutów sumienia. Wierzę, że znając mechanizmy, nie pozwalam ewolucyjnym zaszłościom w swojej psychice na przejęcie kontroli. To nigdy nie jest do końca bezpieczna gra; niewykluczone, że zachowuję się jak „sportowy” narkoman przekonany, że racjonalnie odmierza dawki i wszystko ma pod kontrolą. Wychodzę z założenia, że gwarantem mego bezpieczeństwa jest w tym przypadku rozumienie przyczyn i znaczenia procesów, ale też nie jestem na tyle naiwny, by nie wiedzieć, że to spacer po wysoko zawieszonej linie. Niestety, lubię się zatracać i zbyt łatwo ignoruję ryzyko.

Ale to tylko dygresja. Chciałbym dziś spojrzeć na „Counter-Strike’a” pod innym, mniej oczywistym kątem.

Czytaj dalej →

Zachód słońca

„Red Dead Redemption” obchodziłem jak dziwka dom Boży. Do serii „Grand Theft Auto” próbowałem przekonać się wielokrotnie, za każdym razem nieskutecznie. Miasto za wielkie i brzydkie straszliwie. Bohater też taki kostropaty. Nie mam problemów ze znalezieniem w sobie ośmiolatka, rozradowanego strzelaniną do kosmicznych potworów, za to w nastolatku śliniącym się perspektywą przewożenia dragów i obracania prostytutek nie widzę nic sobie bliskiego. Obawiałem się, że „Red Dead Redemption” okaże się powtórką z rozrywki, w odmienionej scenerii. Tymczasem wsiąkłem jak nigdy wcześniej i gdybym tylko mógł, nie spałbym i grał, jedząc przez słomkę, żeby nie puszczać pada. Moje truchło znaleźlibyście usadzone na wiaderku.

Czytaj dalej →

Szczególny rodzaj beczek

W tym miesiącu trafi do sprzedaży książka Krzysztofa Gonciarza „Wybuchające beczki”. O czym traktuje? Słysząc o wybuchających beczkach i zapewne znając Krzysztofa z tvgry.pl, już się chyba domyślacie. No dobrze – niewykluczone, że wcześniej przeczytawszy anons tam lub ówdzie, nie musicie się nawet domyślać. Dla niezorientowanych: gdybym miał ująć rzecz w paru słowach, najchętniej sparafrazowałbym lekko hasło, które, wierzę, nie jest Wam obce. Fraza „Od gracza dla graczy” dobrze oddaje jedną z kluczowych cech tej pracy.

Książka polskiego autora o grach wideo – to się, niestety, nie zdarza często. Nie można zignorować takiego wydarzenia. Dziś przedpremierowa prezentacja: niepublikowany nigdzie indziej fragment „Wybuchających beczek”, a także parę słów Autora o tym, czym to się je. Zapis ma formę rozmowy, w rzeczywistości jednak, ze względu na brak innej opcji, przesłałem mailowo Krzysztofowi kilka otwartych pytań – ot, pretekstów, od których można się odbić – i tą samą drogą uzyskałem odpowiedzi.

***

Czytaj dalej →

Nie było gry na Dzień Dziecka

To nie jest Prosiaczek Kwik. Ale blisko.

No ileż można. Znów mam polecać „Machinarium”? Edukacyjne programy z Królikiem? Skądinąd bardzo ciekawe zabawy w fizykę? Tęsknić za Prosiaczkiem Kwikiem? Żałość. Żałość, powiadam, i nędza. Miserere. Ino wilcy wyją głucho do księżyca, a znikąd nadziei.

Owszem, da się zebrać w pęczek te kilka wartościowych gier dla dzieci, a nawet zrobić z nich całkiem efektowną paczkę, ale zaplecze jest mizerne, ruch w interesie słaby i trudno co rok z czystym sumieniem coś rodzicom zarekomendować, nie powtarzając tych samych co dotąd tytułów. To raz. Dwa, że są to summa summarum mało zróżnicowane w smaku produkcje. Dobrze, że do sklepów trafiają gry uczące sprawnie angielskich słówek i dodawania, a nawet wiedzy przyrodniczej. Brak jednak, niestety, doświadczeń, by tak rzec, magicznych. Wrót do zamkniętej, zakazanej komnaty. Zaczarowanych ogrodów. Baśniowych snów.

Czytaj dalej →

Prawo do obrony

Miałem napisać zwykły komentarz w odpowiedzi na zarzuty Admirała Udko pod moimi kombatanckimi wspominkami z wczoraj, ale uznałem, że forma otwarta ma jednak większy sens. Ten spór jest ważny i nie dotyczy wyłącznie mojej interwencji w sprawie „Death to Spies”. Dotyka takich kwestii, jak etyka i etos dziennikarza czy też granice prawa społeczeństwa oraz obywatela do obrony.

Admirał Udko napisał:

Ech, nie, nie, nie, jeszcze raz nie.
Nie można zdemaskować kłamstwa bez wystawienia się na kłamstwo. Zablokowanie polskiej premiery „Death To Spies” odebrało jedynie okazję do nadania rozgłosu prawdziwej historii o zbrodniarzach ze Smierszy, z pewnością zaś nie zablokowało możliwości zagrania w tę grę w Polsce. Ciężko nawet powiedzieć czy w jakikolwiek sposób ją utrudniło. Dostęp do platform dystrybucji cyfrowej jest przecież globalny.

Nie wolno tak. Brudy należy prać, a nie upychać na dnie szafy. Przede wszystkim zaś, żaden człowiek nie powinien przyznawać sobie prawa do decydowania o tym jaka treść będzie dostępna reszcie społeczeństwa.

A oto moja odpowiedź.

***

Czytaj dalej →

Sir Banks i cała reszta

No i znowu przyszło mi sklejać myśli dysfunkcyjnym umysłem. Tym razem winne jest wyczerpanie. Z trzech ostatnich nocy przespałem może pół tej ostatniej, zasypany tekstami na wczoraj. Mam już świadomość tunelową. Co w moim przypadku oznacza, że w pewne aktywności intelektualne mogę jeszcze próbować się angażować z perspektywą umiarkowanego sukcesu, ale są linie, których nie powinienem przekraczać, bo w tym stanie to się na pewno skończyłoby źle. Na fundamentalny esej o istocie wszystkiego, oględnie rzecz ujmując, nie powinienem się teraz porywać. Dziś będzie kolaż z luźnych uwag, bo tylko na tyle mnie stać.

***

Czytaj dalej →

Najlepsza modelka od Jarugi po Buinę

„Wiedźmin 2” jest teraz wszędzie. Na sklepowych półkach, w statusach na fb, w serwisach internetowych, na wszystkich chyba okładkach pism o grach, na okładce „Przekroju”, na kwejku, dostał się nawet do felietonu Jacka Dehnela w „Polityce” (choć niestety, przy pełnej zgodzie co do pozostałych tez tekstu i przy całym szacunku do samego autora, trochę zapędził się jednak z diagnozą targetu „Wiedźmina”).

Czytaj dalej →

Strategia czarnej owcy, czyli jak twórcy „Wiedźmina” i GOG.com szli pod prąd

W związku ze zbliżającą się premierą drugiego „Wiedźmina” dużo ostatnio mówi się o Michale Kicińskim i Marcinie Iwińskim. Korzystając z tej okazji, chciałbym przypomnieć ich stosunkowo mało znane wystąpienie z TEDx Kraków pod tytułem „Black sheep strategy” (czyli tytułowa „Strategia czarnej owcy”).

Zanim jednak przejdziemy do owieczek i ich związku z Geraltem, parę słów o tym, co to w ogóle jest TED i TEDx. Pod nazwą TED kryje się cykl konferencji, które odbywają się w Stanach Zjednoczonych, a od niedawna również w Wielkiej Brytanii. Rozwinięciem skrótu jest Technology Entertainment Design, a hasłem „Ideas worth spreading”, czyli „Idee warte rozpowszechniania”. Pomysł jest prosty: zgromadzić w jednym miejscu pasjonatów z różnych dziedzin, którzy w krótkich, ciekawych prelekcjach przekażą skondensowaną wiedzę z obszaru swoich badań, zainteresowań lub też podzielą się ideami wartymi według nich rozpropagowania. Na TED występowali między innymi: Bill Clinton, Bill Gates, Jane Goodall, Frank Gehry, Paul Simon, Sir Richard Branson, Anthony Robbins oraz Bono.
Czytaj dalej →

„Wiedźmin 2”. Bojaźń i rżenie

Od paru wieczorów i dni czas wypełnia mi „Wiedźmin 2”. Głównie gram, choć akurat wczoraj spędziłem dzień w siedzibie CD Projektu, spotykając się z kluczowymi osobami odpowiedzialnymi za ten tytuł. Samych zapisów rozmów, które kwalifikowały się do statusu on the record, mam ponad cztery godziny. Coś z tego z czasem pewnie trafi w formie tekstowej na Jawne Sny, ale najpierw muszę pilnie zaorać poletko „Przekroju”.

To były fajne wypowiedzi, niczego nie musiałem na siłę wyciągać z gardeł, nikt mnie nie zbywał frazesami. Dość rzec, że zaplanowane pół godziny wywiadu z Marcinem Iwińskim i Michałem Kicińskim – po drodze dołączył też na chwilę Adam Kiciński – zamieniło się w ponad dwie godziny, a pewnie rozmawialibyśmy dłużej, gdyby nie to, że umówione były też inne osoby. Życzliwość, wola współpracy i zaufanie, jakie mi okazano, były wręcz ujmujące; no przecież oni tam mają w te dni, ostatnie przed premierą, piekło na ziemi, a mimo tego wykroili dla mnie łącznie prawie siedem godzin.

Czytaj dalej →

Galatea i fetysze, czyli nowa ikona erotyzmu (5): Lady Greengrass

Słuchałem tej piosenki tyle razy, ale dopiero teraz uderzyło mnie – konstatacja niczym gwałtowne przebudzenie – jak bardzo jej bohaterka przypomina Bayonettę. No jasne, wszyscy wiemy, czego personifikacją jest tytułowa Lady Greengrass. Tu nie potrzeba domysłów, to jest powiedziane otwartym tekstem. Z drugiej strony twórcy „Bayonetty” – gry wybitnie psychodelicznej – zapewne przebój The Ones (1966) znali. To był przecież jeden z hymnów epoki kaskaderskich podróży poza granice powszechnie doświadczanej świadomości, a wers „Puff! The grass is tangerine” najpewniej zadecydował o nowej nazwie tej niemieckiej formacji: Tangerine Dream. Grającej już inną muzykę niż The Ones, ale nie mniej psychodeliczną w barwach i nastroju.
Czytaj dalej →