„Bezinteresowne zabijanie to zjawisko wśród zwierząt bardzo rzadkie. Jeszcze najczęściej można je spotkać wśród zwierząt zdomestykowanych.
Inaczej u człowieka. Jak notują kroniki, starcia wojenne od najdawniejszych czasów przerastały w masowy mord pokonanych. Pobudki były na ogół praktyczne: likwidując także potomstwo zwyciężonych, zwycięzca zabezpieczał się przed przyszłym odwetem. Takie rzezie były w starożytnych kulturach zupełnie jawne, wręcz ostentacyjne, skoro kosze odciętych członków i genitaliów uczestniczyły w triumfalnym pochodzie zwycięzców jako eksponaty sukcesu. Nikt też w starożytności nie kwestionował tego prawa zwycięzców. Zabijali pokonanych lub brali ich w niewolę podług rachuby czysto rzeczowych korzyści”. (Stanisław Lem, Prowokacja)
Archiwum kategorii: Kultura
OST: The Battle of Tetris
Bardzo lubię muzykę ambient. Słucham jej z reguły w domu (najczęściej wieczorami), natomiast mój iPod jest poddanym rytmu (czasami ratuje mnie Dr Alex Paterson z The Orb). Ostatnio jednak poszedłem na zgniły kompromis i załadowałem do produktu Steve’a Jobsa ambientowe Bass Communion, w porównaniu z oryginałem w dosyć zrytmizowanej wersji. Drugi utwór na płycie „Bass Communion (remixed)” – zremiksowany przez Monolake – nosi tytuł „The Battle of Tetris” i, zaiste, mógłby ilustrować rzeczone spadające klocki (od razu przypomniałem sobie też o „Jigsaw Falling Into Place” Radiohead). Słuchałem „The Battle of Tetris”, przechodząc akurat obok Superjednostki w Katowicach, ale – na szczęście dla mieszkańców – nie zobaczyłem obrazka ilustrującego tekst Olafa o prawdziwym sensie gry autorstwa Aleksieja Pajitnowa.
O łajdactwie (1)
Kolega podszedł do mnie na korytarzu toruńskiego Collegium Maius jak gdyby nigdy nic. Ot, rozmawialiśmy sobie o tym i owym. Nie wiem, czy ktoś postronny słyszał, kiedy zaczął do mnie mówić, co następuje: „No więc wszedłem do damskiej toalety, zamknąłem za sobą drzwi, żeby nikt nie widział, a w środku była jedna kobieta przy zlewie. Strzeliłem do niej, ale nie trafiłem i skończyły mi się naboje. To wyjąłem pałkę i zacząłem ją bić. Tak ją biłem i biłem, ale ona się tylko skuliła i jęczała”. Czy były powody, żeby dzwonić na policję? Niekoniecznie. Rozmawialiśmy sobie o pierwszym „Deus Eksie”. Kolega, podejrzewający, że świat gry jest nieco oszukany, postanowił sprawdzić, czy wszystkie postaci daje się w niej zabić. I odkrył, że się nie daje. Swoją upiorną relację wygłaszał ze spokojnym rozczarowaniem na twarzy. Ja słuchałem jej z podobną miną.
Fedrujemy: Galatea i fetysze, czyli nowa ikona erotyzmu (3)
Od Olafa: Skoro już zeszło na „Bayonettę”, a nawet Bayonettę, skorzystajmy z okazji i przypomnijmy głos Louvette. Tym cenniejsza to opinia, że nasza koleżanka przyjrzała się grze i jej protagonistce z odmiennej perspektywy. Dziś, gdy minął już ponad rok, jeszcze jaskrawiej widać, jakiego pecha miał ten tytuł do krytyki. Czy gdyby „Bayonetty” nie recenzowali w przeważającej większości mężczyźni, byłoby inaczej? No ale przecież przepiękna gra „Beyond Good & Evil”, również łatwiejsza do odczytania przez kobiety, zebrała po premierze lepsze cenzurki, a także nie wstrząsnęła rynkiem w posadach. Co zadecydowało o niedocenieniu akurat Bayonetty? Skupienie się recenzentów na rozgrywce, przez co trudno im było zauważyć mniej oczywiste treści? Potraktowanie „Bayonetty” li tylko jako slashera z „typową dla japońskich gier”, „dziwną” bohaterką, na którą można co najwyżej przymknąć oko, bo o zachwyt trudno? Artykuł ukazał się w „Kulturze” z 5 lutego 2010 roku.
***
Fedrujemy: Galatea i fetysze, czyli nowa ikona erotyzmu (1)
Pamiętacie swoją pierwszą reakcję na wiadomość, że człowiek poślubił cyfrowego fantoma z gry wideo? Co myśleliście, czytając refleksje Jana na ten temat? A przede wszystkim – z jakiej pozycji ocenialiście tego japońskiego chłopca? Czy postrzegaliście siebie jako kogoś, kogo to zupełnie nie dotyczy? Kogoś, kto żyje po drugiej stronie rzeki i tylko z daleka, z bezgranicznym zdumieniem przygląda się egzotycznej krainie dziwactw i patologii na obcym, nigdy nie odwiedzanym brzegu?
Jesteście absolutnie pewni, że nigdy nie wykonaliście najdrobniejszego kroku w kierunku podobnego uwikłania? No nie! – rzecz jasna nie próbuję forsować tezy, że chcieliście żenić się z zero-jedynkową pacynką. Ale czy nigdy żaden z tych fantomów nie budził w Was emocji, które są zastrzeżone dla relacji z istotami realnymi?
Gramy na wyjeździe: No pain, no game(s)
Dear PlayStation… Tzn. Drodzy Czytelnicy! Na portalu Filmweb, w dziale „Reguły Gry” (Jar3k, dzięki za reklamę Jawnych Snów!) ukazał się mój tekst „No pain, no game(s)”. Artykuł traktuje o nieoczywistych związkach gier wideo z X muzą. Niezaprzeczalną/jedyną zaletą „No pain…” jest fakt, iż zacytowałem w nim słowa Kevina Butlera – charyzmatycznego, niezastąpionego, wizjonerskiego, walecznego, kreatywnego (nie mam więcej miejsca) pracownika działu marketingu Sony. Zapraszam do lektury! Jednocześnie chciałem bardzo podziękować Panu Butlerowi za to, że pozwolił mi na cytację, no i za podanie numeru swojego konta bankowego. Zastanawiam się jak zakończyć, ale chyba jedynym słusznym posunięciem jest oddanie głosu (i pieniędzy) Kevinowi Butlerowi:
„You can’t believe everything you read on the Internet”.
Ja, człowiek biorę sobie Ciebie za żonę – gry i posthumanizm
Nieco ponad rok temu przez sieć przewinęła się informacja o znamiennym wydarzeniu, które miało miejsce w Japonii. Jeden z użytkowników Nintendo DS określający siebie nickiem Sal9000 postanowił poślubić bohaterkę gry „Love Plus” Nene Anegasaki. Uroczysta ceremonia zaślubin odbyła się w obecności kapłana, osób zgromadzonych na miejscu oraz internautów, którzy na serwisie Nico Nico Douga mogli śledzić wydarzenie.
Dyskusje wokół ślubu, które towarzyszyły w sieci informacjom na ten temat, nie były zbyt wybredne – przeważały kpiące opinie o chorobie bądź zboczeniu Sala. Zastanawiano się, jak para będzie uprawiała seks lub jak będą wyglądały dzieci. Na youtubie pojawiła się też parodia tego niecodziennego związku.
Odrzucając prowokacyjny kontekst wydarzenia można jednak spróbować ów ślub zrozumieć. Jakie jednak przyjąć założenia, by to, co się wydarzyło, nie wyglądało tylko na szaleństwo chorego hikikomori? Kluczem wydaje się w tym wypadku posłużenie się perspektywą posthumanistyczną, która w dodatku dzięki Salowi9000 może wejść na nieco inne niż dotychczas tory.
Czytaj dalej →
Chomik w kołowrotku
Henry David Thoreau, autor słynnego eseju „Obywatelskie nieposłuszeństwo”, pewnego dnia odmówił płacenia podatków na rzecz rządu USA. Zorientował się, że ich płacenie jest tak naprawdę wspieraniem zjawisk, z którymi się skrajnie nie zgadza: wojny Stanów z Meksykiem i wciąż obowiązującego na Południu niewolnictwa. Jego czas i jego praca są przetwarzane na pieniądze. A pieniądze te trafiają do rządu, który kupuje za nie broń i wspiera z nich plantatorów używających pracy niewolników. Można sobie wmawiać, że przecież Thoreau nie biega z karabinem strzelając do Meksykanów i nie zakuwa niewolników w kajdany – ale dzieje się to za jego pieniądze. Krótko mówiąc, jest jak biedny chomik z „Day of the Tentacle” – ktoś daje mu ciepły sweterek, żeby było mu milej, on z wdzięczności biega sobie w swoim kołowrotku, do kołowrotka dołączona jest prądnica – ale co prądnica napędza, chomik przecież nie wie. Ważne, że jego praca zostaje przetworzona na energię. Thoreau jako chomik przyszedł mi do głowy, kiedy przeczytałem ostatni tekst Olafa o grze wydanej przez DARPA.
Fikcyjna wojna, prawdziwe śmierci
To jak rosyjska ruletka à rebours. Zasiadasz do niebezpiecznej zabawy, ale narażasz cudze życie. Co nie znaczy, że sam/-a nie płacisz za tę rozrywkę żadnej ceny. Płacisz, i to wysoką – tym wyższą, im bardziej jesteś samoświadoma/-my. Im większa cechuje cię empatia, odpowiedzialność, wyobraźnia. Gdy dociera do ciebie, co się stało, dopada cię poczucie winy. Strach, że ten rewolwer kiedyś wypali.
Kto wie, może ta zabawa już stała się Twoim udziałem? Może jeszcze nie zdajesz sobie sprawy, co tak naprawdę zaszło? Może już za chwilę obleje Cię zimny pot? A może wzruszysz ramionami, myśląc, że przesadzam?
OK, zaraz się przekonamy.
Tak jak w kinie: Lucid Dream
Czy Jawnym Snom (a przynajmniej autorowi poniższych słów) może się nie podobać film, który nosi tytuł „Jawny Sen”? „That’s impossible” – by zacytować policjanta zdumionego widokiem jednego z agentów skaczących pomiędzy budynkami w „Matriksie” braci* Wachowskich. „Lucid Dream” to produkcja Sióstr* Bui startująca w konkursie „Allegro Short Film” odbywającym się w ramach Międzynarodowego Festiwalu Kina Niezależnego „OFF Plus Camera” w Krakowie (08.04–17.04.2011).
W wymienionym filmie zobaczymy kolejną wariację na temat Alicji (niestety, nie ma wiadomego kota – zawiedzionych tym faktem odsyłam do naszego baneru), obowiązkowe LUSTRO, no i swoisty bonus dla graczy: bohaterkę biegającą wokół krzyżyka rodem z pada.
„Czy ten uPADek nigdy się nie skończy?” – pytała siebie sPADająca do króliczej nory Alicja. „Lucid Dream” przynosi jasną/jawną odpowiedź. Zobaczcie jaką.
*ech, te kinematograficzne rodzeństwa: bracia Lumière też „dosyć dużo” zrobili dla filmu…