Archiwum kategorii: Bez kategorii

Popływać

Wakacje zawsze kojarzyły mi się z wąbrzeskim jeziorem. Kiedyś, kiedy jeszcze byłem dzieckiem – całe dnie na rozwrzeszczanej plaży, piasek pod paznokciami (którymi wygrzebywałem piach do budowy najpiękniejszych w świecie zamków) i miękkie bułki z serem, zjadane w przerwach między sesjami taplania się w wodzie i błocie. Dzisiaj wolę chodzić nad jezioro wieczorem, najlepiej samotnie. Woda, na niej odblask schodzącego coraz niżej słońca, rytmiczne pluskanie i całkowity brak celu. Nie płynę dokądś – bo przyszedłem popływać, a nie dopływać.

„A Change in the Weather” Andrew Plotkina to bardzo dziwna gra. Rozpoczyna się pewnego popołudnia na łączce pełnej ludzi grających w siatkówkę, słuchających muzyki i cieszących się letnim słońcem. Dalej – mostek przez rzekę. Jeszcze dalej – strome wzgórze. Przegrać można od razu – wracając do bawiących się ludzi. Końcowy komunikat:

*** W końcu jednak całkiem dobrze się bawisz ***

Czytaj dalej →

Suda 51 – punk jest martwy

Na początku lat dziewięćdziesiątych pewien japoński grabarz stwierdził, że przydałaby mu się lepsza praca. Najlepiej taka, w której zapach zwłok nie będzie nieustannie doprowadzał go do wymiotów. Jego uwagę przyciągnęła oferta pracy w Human Entertainment, firmy szukającej wówczas ludzi do tworzenia kolejnej gry z cyklu „Fire Pro Wrestling”. Jako pasjonat wrestlingu uznał, że to doskonała droga ucieczki z domu pogrzebowego.

Parę lat później, w 1994 roku na rynku pojawia się „Super Fire Pro Wrestling Special”. Ci, którzy oczekiwali tradycyjnego dla gier sportowych trybu kampanii byli zszokowani. Dostali bowiem opowieść o udręczonym zapaśniku, który cierpi z powodu nieodwzajemnionej miłości i którego trener zostaje zamordowany tuż przed tym, jak gracz zdobywa tytuł mistrza świata. Główny bohater, nie mogąc poradzić sobie z samotnością i depresją oraz nie mając z kim dzielić radości zwycięstwa, popełnia tuż przed napisami końcowymi samobójstwo. Fani są oburzeni.

Trzeba przyznać, że Goichi Suda wie, co zrobić, by jego gry zapadły w pamięć.

Czytaj dalej →

Sezon O.?

Króciutka notka, żeby się wytłumaczyć – choć na Jawnych Snach od dłuższego czasu milczenie, to żyjemy i mamy się dobrze. Tyle że wszyscy też jesteśmy na początku wakacji albo koszmarnie zajęci, albo już powyjeżdżani. Red. Szewczyk na przykład siedzi przygnieciony robotą we „Wprost”. Red. Schreiber przechodzi przez falę obron prac licencjackich i magisterskich, które promuje i recenzuje. Niedawno brał też z ramienia Jawnych udział w konferencji „Informatyka w Edukacji” na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika – i okazało się, że nauczyciele są całkiem zainteresowani problemami gier i grania. Pewnie coś jeszcze o tym napisze.

Czytaj dalej →

Hop!

Dawno, dawno temu z dwoma kolegami próbowaliśmy zawojować rynek komiksu. Teraz już wiem, że wyprawa na podbój kałuży ma mniej więcej tyle samo sensu, ale cóż – młodzi byliśmy. Ubrdaliśmy sobie, że rozpoczniemy od czegoś skromnego, mianowicie od „Przygód młodego Aliena”. Powstały raptem trzy historyjki, każda na stronę. Pierwszą pamiętam dość dokładnie. Mamy panią uprawiającą jogging, pani biegnie, biegnie, aż natrafia na wielkie, znane nam jajo. Zatrzymuje się, pochyla nad ze znaleziskiem, a facehugger skacze jej na twarz, obala i dusi. Kobieta jest martwa. Raptem z części przedniej facehuggera strzelają zadowolone ślepia. Nad nimi unosi się dymek, w dymku myśl alienowa. Myśl brzmi: „HOP!”

Czytaj dalej →

Patriotyzm lokalny

Urodziłem się (a w tej chwili również mieszkam) w Wąbrzeźnie – niewielkim miasteczku niedaleko Torunia. Mieszkańcy miast większych mają dobrze – jeśli kto mieszka w Warszawie, co chwila widzi swoje okolice w telewizji (nawet, a może zwłaszcza, w tych najgłupszych programach i filmach), a jeśli w Sao Paulo, może sobie urządzić wycieczkę śladami Maxa Payne’a. Inny może sobie o swoim mieście poczytać i sprawdzić, co się od czasów Joyce’a zmieniło na takiej a takiej ulicy w Dublinie. A Wąbrzeźno, niestety, jest zasadniczo miastem nieopiewanym przez wieszczów dawnych i teraźniejszych. Owszem, zdarzają się wyjątki – kolekcjonuję je. Na przykład w książce „Wzór na diabelski ogon” Agnieszki Osieckiej główny bohater wspomina, jak kiedyś wlazł w Wąbrzeźnie na drzewo i z niego spadł, przebijając się przez dach jakiegoś domu i spadając ludziom z sufitu w sam środek obiadu. Tyle literatura. A co z grami? Oczywiście, Wąbrzeźna w grach wideo mógłby poszukiwać tylko wariat.

Czytaj dalej →

Sieć społecznościowa

Wyobraźmy sobie, że gram w jakiegoś RPGa, jakich wiele. Wchodzę do wsi. Facet z pierwszej chatki po lewej mówi, że zgubił rodowy pierścień w pobliskim grobowcu, a tam starożytne zombie, więc kłopot. W drugiej chatce jakaś kobieta skarży się, że jej syn od dwóch dni nie wraca, a poszedł tylko do karczmy po piwo. W karczmie (za wyjątkiem karczmarza pustej) dowiaduję się tylko, że w piwnicy rozpleniły się szczury, a ten, kto je zgładzi, dostanie w nagrodę pół barku i córkę karczmarza. Każde z tych zadań pięknie się rozwija (na trzy sposoby jawne i jeden easter-eggowy), za każde dostaję piękne nagrody. Czemu się krzywię? Ano temu, że faceta z pierwszej chatki po lewej zupełnie nie obchodzi zaginięcie syna sąsiadki, a karczmarz, który miał mu sprzedawać piwo (więc może widział go jako ostatni) nie ma na jego temat nic do powiedzenia. To przecież mała wioska, w której wszyscy powinni wszystkich znać. A tu – każde zadanie i każda postać to samotna wyspa, zawieszona w społecznej próżni. Czy rzadko widywaliśmy takie gry?

Czytaj dalej →

Ogłoszenie drobne

Wszystkim zainteresowanym donoszę, że moja krótka przygoda z „Przekrojem” właśnie dobiegła końca. Troszkę popisałem, troszkę porecenzowałem, troszkę powalczyłem o objętość i częstotliwość ukazywania się działu o grach, a w końcu stwierdziłem, że rozbieżności między wizją moją a wizją redakcji są trochę zbyt duże i postanowiłem się z „Przekrojem” pożegnać. Nie znaczy to oczywiście, że dział gier w „Przekroju” przestanie istnieć – życzę mu powodzenia i szczerze kibicuję.

Wracam więc do amatorszczyzny takiej, jaką najbardziej lubię – czyli do pisania na Jawnych Snach, gdzie nie trzeba wystawiać poszczególnym grom cenzurek z ilością punktów, a każdy tekst, który się pisze, w końcu się ukazuje. Mam nadzieję, że teraz będzie mnie na JS więcej, tak, jak dawniej.

W morzu słów

Przygotowuję się właśnie – już od baardzo długiego czasu – do napisania kolejnego tekstu z cyklu „Niegdysiejsze śniegi”. Nie przypuszczałem, że będzie to aż tak pracochłonne i aż tak przyjemne. Kolejny tekst (który ukaże się „when it’s done”) ma dotyczyć jednej z największych legend gier wideo (choć tu słowo „wideo” niekoniecznie na miejscu) – firmy Infocom. Dla nieobeznanych z tematem – gry Infocomu to w przytłaczającej większości czysto tekstowe przygodówki, czyli IF (interactive fiction). Zagrywam się więc w stare i nowe IF-y, co chwila odkrywając nowe tytuły, i zastanawiając się, czy niedługo nie będzie to moja ulubiona forma w grach. Dzisiaj – refleksja na marginesie tej roboty.

Czytaj dalej →