Archiwum kategorii: Kultura

Konkurs

Zgodnie  z obietnicą – żeby uczcić kolejny udany miesiąc naszego istnienia, ogłaszamy dzisiaj konkurs dla wszystkich czytelników Jawnych Snów. Na początek sprawy organizacyjne – nieprzekraczalny termin nadsyłania prac na adres Menazeria@JawneSny.pl to północ w niedzielę 20 marca. Jak Olaf już pisał – dla autorów najlepszych zdaniem jury (składającego się z JawnoSnowej menażerii) przewidujemy nagrody. Laureaci kolejnych miejsc będą sobie z nich kolejno wybierać to, co ich najbardziej interesuje. Najciekawsze prace zostaną opublikowane na JS. A teraz sprawa najistotniejsza – to konkurs poetycki.

Chcielibyśmy dostać od Was wiersze na dowolne tematy związane z grami. O własnym doświadczeniu grania. O ukochanej/znienawidzonej grze. O tym, o co chcielibyśmy zapytać Marcusa Fenixa, ale nie mamy śmiałości. Serenadę, którą Master Chief mógłby zaśpiewać pod oknem Morrigan. Epos o czynach Sackboya. W dowolnej formie – od haiku po poemat dygresyjny na kilkadziesiąt tysięcy wersów. Na poważnie – albo nie.

Czytaj dalej →

Galeria Snów: War never changes

A Skamandriosa, co łowcą był świetnym, syna Strofiosa,

Wódz Menelaos powalił żeleźcem ostrym swej włóczni.

Był to myśliwy szlachetny. Artemis go sama uczyła

Trafiać wszelką zwierzynę, żywioną przez lasy na górach.

Lecz mu nie przyszła z pomocą Artemis pociskom życzliwa

Ani też biegłość w miotaniu strzał celnych, a był nią wsławiony,

gdyż Menelaos Atryda, co znany ciosami był włóczni,

Podczas ucieczki wprost w plecy go trafił i przeszył swą włócznią

W środku pomiedzy barkami. Na wskroś mu plecy przeorał,

Twarzą w proch runął Skamandrios, aż na nim zbroja dźwięknęła.

Czytaj dalej →

Gracz powszedni

Kim jest ten dżentelmen koło Maria?...

Niedawne sprawozdanie Olafa z zabawnego, zaskakującego spotkania w pociągu (swoją drogą, PKP powinno uwzględnić w akcji promocyjnej poprawiającej swój nadszarpnięty wizerunek możliwość odbycia niespodziewanych rozmów z nietuzinkowymi ludźmi) ponownie dało mi do myślenia na jeden z moich ulubionych tematów – wspaniałej, nieoczywistej różnorodności grupy zwanej „graczami”.

Nie minę się chyba zbytnio z prawdą stwierdzając, że każdy z nas spotkał choć raz osobę, o której nigdy w życiu nie pomyślałby, że gra. A potem, w toku rozmowy, okazywało się nagle, że przechodzi właśnie nowego StarCrafta na najwyższym poziomie trudności i ma więcej ukończonych części The Elder Scrolls niż my.

Czytaj dalej →

Cienie kolosów

Parę słów niezbędnego wprowadzenia od menażerii Jawnych Snów. Prosimy, przeczytajcie, to ważne. Poniższy tekst Romana Książka skonstruowany jest podobnie jak wiele fabuł gier wideo, rozwidlających się w alternatywne warianty – ma dwa zakończenia. Prowadzą do nich furtki uchylone na dole tej strony, pod ilustracją z bączkiem.
Być może niektórym z Was artykuł ten wyda się znajomy. Owszem, kiedyś przemknął jak meteor przez jeden z popularnych wortali o grach – notabene tylko z jednym zakończeniem. Od kiedy zniknął z tamtych stron, nie miał innego miejsca w sieci. Zdaniem Autora, który, jak już wiecie, właśnie zasilił nasze szeregi, Jawne Sny dobrze się nadają na docelową przystań „Cieni kolosów”. Bardzo nas to cieszy, bo uważamy, że to ciekawy głos. I wierzymy, że też będziecie tego zdania.

***

Czytaj dalej →

Między wikingiem a grządką albo dlaczego gramy

Wcale nie tęsknię za Islandią.

Tak to sobie przynajmniej próbuję tłumaczyć. A potem łapię się na tym, że śledzę stronę The Reykjavík Grapevine, słucham Agent Fresco na przemian z amiiną i Bloodgroup i czytam Hallgrímura Helgasona. Albo zaczynam grać w facebookowe „Vikings of Thule”.

Vikings of Thule to przeglądarkowe MMORPG, gdzie można wcielić się w islandzkiego Wikinga, który rozbudowuje swoją osadę, pojedynkuje się, wyrusza na przygody, handluje, dba o swój groźny wizerunek, a za swój odległy cel ma znalezienie się pośród 39 wodzów, którzy zasiądą w Alþingi (przy okazji, wiedzieliście, że to najstarszy istniejący do dziś parlament?).

Czytaj dalej →

Stereotyp

Rzecz miała miejsce w kolejce podmiejskiej WKD, gdzieś na odcinku Warszawa – Kanie. Był późny wieczór, wracałem z fabryki do domu. Naprzeciw mnie siedziała dystyngowana dama w wieku, ujmijmy to, zdecydowanie postbalzakowskim. Ubrana ze stonowaną elegancją, mimo lat z żywym błyskiem w oku. Odruchowo zaliczyłem ją z dużym prawdopodobieństwem do socjety z tych leciwych, trochę zapuszczonych willi w Podkowie Leśnej. Stara inteligencja, ta lepiej sytuowana. Nie byłbym zdziwiony, gdyby moja towarzyszka podróży nawet nie korzystała z telewizora, zadowalając się biblioteczkami w salonie. Komputer? Może kupiły go jej wnuczęta, namawiając do Internetu, a ona grzecznie przyjęła prezent, by nigdy go nie użyć. Bo to poza jej kulturą. No i kto wie, może wybuchnie.

Wiecie, ten typ.

Byłem zatem mocno zdziwiony, gdy zapytała:
– Bardzo pana przepraszam, nie chciałabym przeszkadzać… Ale czy pan może zna się na komputerach?

Czytaj dalej →

Pochwała kłamstwa

Przepadam za filmem „Żądło” George’a Roya Hilla. Fabuła w skrócie: dwóch drobnych oszustów oszukuje mniej drobnego, ale głupszego oszusta pracującego dla wielkiego, ale wyjątkowo głupiego oszusta. Owocem tego oszustwa jest śmierć starszego z dwóch oszustów z początku poprzedniego zdania – wielki oszust się mści. Pozostały przy życiu drobny oszust wybiera się do największego i najsprytniejszego oszusta w mieście, który trudni się wspominaniem dawnych lat, piciem alkoholu i jeżdżeniem na starej karuzeli. Obaj zabierają się za oszukanie wielkiego głupiego oszusta, ale przy okazji trochę się oszukują nawzajem, oszukują też policję, która z kolei ich odrobinę oszukuję. Poza tym jest jeszcze FBI (oszukuje czy jest oszukiwane?), piękna kobieta (najpierw oszukująca, a potem skutecznie oszukana) i piętrowa, diabelnie inteligentna, zawikłana intryga, opierająca się oczywiście na oszustwach. Prawie nie koloryzuję – słowo harcerza. Do tego genialna muzyka Scotta Joplina. Obejrzenie „Żądła” po raz pierwszy to tylko wstęp do właściwej zabawy. Największa uciecha płynie z kolejnych razów – kiedy już wiemy dokładnie, co i jak, i możemy się po prostu delektować tym, z jakim mistrzostwem bohaterowie okłamują się nawzajem. I jak często doskonale zdają sobie sprawę z tego, że są właśnie okłamywani.

Czytaj dalej →

Nowe wraca

Gry dla mnie są czymś nowym, a zarazem starym. Wywołują sentymenty.
Przeglądam właśnie pokaźny stosik dóbr wypożyczonych nieodpłatnie przez zacnego redaktora Szewczyka, bym zaczął tu pisać. Miło łechcą próżność (ktoś coś dał, abym ja również coś uczynił), ale przede wszystkim przywołują wspomnienia. W odróżnieniu od większości ludzi w moim wieku lub młodszych, na fenomen gier załapałem się późno. Nie dorastałem z nimi. Ominął mnie choćby cud ośmiobitowych komputerów. W życiu nie widziałem ZX Spectrum, na Atari pykałem zaledwie kilkukrotnie, na C64 – nawet nie wiem, czy w ogóle, a swój pierwszy komputer, Amigę 600, zdobyłem za późnej nastoletniości. Myślę zresztą sobie, że rzeczona Amiga ze względu na zastosowanie była bardziej konsolą na dyskietki niż komputerem. Pamiętam z tego okresu kilka dobrych gier: „The Lost Vikings”, „Cannon Fodder”, „Crazy Football” – ale, proszę mi wierzyć, po kilkumiesięcznej fascynacji nową zabawką cisnąłem ją w kąt. Szesnastolatek ma dużo ciekawsze rzeczy do roboty niż wyginanie joystickiem po nocy.

Czytaj dalej →

Niewyzerowani: człowiek w przebudowie (2)

W poprzedniej części tekstu mowa była o tym, jak z twórczości Czechowa można po trochu wygrzebać pojawiające się w myśli transhumanistycznej wątki. Jego bohaterowie żyją w świecie, który się gwałtownie zmienia, i konsekwentnie, prawie obsesyjnie rozmawiają o nadchodzącej zmianie całej ludzkości, trochę na nią czekając, a trochę się jej bojąc. Ale Czechow bardzo ciekawie i pomysłowo rozgrywa kwestię ich nadziei i obaw. „Zbliża się czas, nadciąga coś wielkiego, zanosi się na ogromną, wspaniałą burzę, która już idzie, jest blisko” – mówi w „Trzech siostrach” Tuzenbach. Nie wie, że coś się faktycznie zbliża – ale jest to jego śmierć w pojedynku. Jakiej rewolucji oczekujemy? Czym lub kim będzie nasz nowy człowiek? I czy warto na rewolucję liczyć?

Czytaj dalej →

Fedrujemy: Nowa kultura wykuwa się teraz (3)

Dziś ostatni fragment wystąpienia we Wrocławiu. Najbardziej ryzykowny. Mówiąc do znawców teatru, jak technologia może zmienić teatr i zbliżyć go do gier wideo, czułem się niczym samotny kawalerzysta szarżujący przez pole minowe na pancerne zagony. Uznałem jednak, że warto wystawić się jako cel na ewentualnie rzucane z widowni pomidory. Omawiane perspektywy postrzegałem jako największą – i jak najbardziej prawdopodobną – szansę na zbliżenie obu mediów, którym poświęcono spotkanie w Falansterze. Teatralny widz zyskałby w tej wizji dzięki nowym technologiom komunikacyjnym okazję wejścia na scenę, wymierny wpływ na przebieg zdarzeń. Atut, którym dziś dysponuje gracz.

Czytaj dalej →