Stary Amstrad CPC6128, przed którym z zapałem marnowałem swoje dziecięce lata, leży teraz gdzieś w szafie. Przynajmniej się nie kurzy. Jest częściowym trupem – jakieś 15 lat temu popsuła się w nim stacja dysków (diabli wzięli taki czy inny pasek transmisyjny) i nikt się nie pokwapił, żeby ją naprawić, bo na naszym biurku królował już pecet, „Populous” i „Cywilizacja”. W innej szafie leżą pudełka pełne amstradowych dyskietek. Leżą sobie, eleganckie jak zawsze, czarnymi rządkami. Dwustronne, na każdej stronie mieści się 178 kilobajtów. Czyli kilka gier. Wszystkie podpisane pisakiem. Widać, do czego używaliśmy komputera: „GRY I”, „GRY II”, „GRY III” i tak dalej. Może powinniśmy prowadzić specjalny zeszycik, żeby pamiętać, które tytuły na którym dysku, ale pamiętaliśmy i bez tego. Teraz, kiedy chwyta mnie nostalgia, odpalam sobie na komputerze emulator Amstrada i gram pięć minut w stare hity, aż się nimi znów znudzę. Ale są też gry, w które zagrać nie mogę – gry napisane przez mojego brata. Czyli, tak naprawdę, gry, których już nie ma. Leżą sobie w szafie, zapisane na dyskietkach, których już nie umiem odczytać, jakby były pismem jakiejś starożytnej cywilizacji. To kwestia nie tylko tej przeklętej stacji dysków – nośniki magnetyczne, które za długo leżą zapomniane, same zapominają, co na nich napisane. Dzisiaj pewnie wszystko tam podziurawione bad sectorami. Coś na moich oczach bezpowrotnie zaginęło. A dzisiaj coraz bardziej zdaję sobie sprawę, że było godne większej uwagi. Więc to, w dniu pamięci, upamiętniam.
Czytaj dalej →